Fasola może rosnąć i rosnąć! Tylko że tyczka sięga najwyżej trzech metrów. Wszystko przy niej trzeba zrobić samemu, to ręczna produkcja. Roślina jest bardzo delikatna, nie toleruje pestycydów, nawet dożywiania. Chwasty trzeba wyrwać ręcznie, bo chemia łatwo niszczy nasadzenie. Fasola wymusza ekologię. Sama z siebie.
Na Marka ostatnia siewu miarka
Na wiosnę trzeba posiać trzy, cztery ziarna do dołka, udeptać. Kiedy wzejdzie, ręcznie okopać. Potem wbija się pale albo tyczki – do każdej rośliny jedną. Potem pilnuje się nasadzenia, by go chwasty nie zagłuszyły i żeby pale się nie przewróciły.
Późną jesienią jest zbiór. Strąki zrywa się kilka razy – zaczyna się od zielonych. 20 września fasolę się podrzyna, czyli podcina jej korzenie, żeby roślina zasychała, bo sama rosłaby do pierwszych mrozów. Jeśli się ich nie podetnie, to jest ryzyko, że w czasie przymrozków strąki się zwarzą. Potem następuje „zryw plantacji” (wyrywanie roślin) – do końca czyści się pole. Obrywa się strąki. Ręcznie. W suszarni lub na strychach jesienne temperatury je dosuszają. Dopiero później, gdy ziarno jest twarde, fasola jest łuskana. W łuskaniu pomagają maszyny. Wymyślili je rolnicy z tego rejonu – na początku wykorzystali do tego celu wałki od pralki Frania. Wyłuskaną fasolę odwiewa się, bo jest w niej dużo zanieczyszczeń. Trzeba ją też przebrać: jedynka, dwójka, odrzut... – gatunki dzieli się według jakości, czyli wielkości, pomarszczeń, przebarwień. Te prace trwają od listopada do końca roku.
W strąku fasola może leżeć nawet trzy, cztery lata w suchych warunkach. Tak stara fasola wymaga długiego moczenia, bo jest twarda, ale zachowuje swój charakterystyczny smak.
Poranne spa
Od rana we wrzawskim domu kultury trwają przygotowania do Święta Fasoli Tycznej. Na stołach czekają komplety stylizowanych strojów. Za dwa dni podczas Święta Pięknego Jasia wystąpi w nich zespół ludowy. – Święto obchodzone jest w okresie odpustu parafialnego od ćwierćwiecza – wyjaśnia Marek Bartoszek, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Producentów Fasoli Tycznej „Piękny Jaś” we Wrzawach. – To jedna z pierwszych imprez zorganizowanych po przełomie w roku 1989. Nieco później, w 2007 roku, powstało nasze stowarzyszenie i dołączyliśmy do tej imprezy święto fasoli „W widłach Wisły i Sanu”. – Wybraliśmy ten termin, ponieważ w sierpniu fasola kwitnie, pojawiają się też pierwsze strąki. To czas zapowiedzi tego, co będziemy zbierać jesienią – dodaje.
– Kiedy powstało stowarzyszanie, staraliśmy się o rejestrację fasoli wrzawskiej jako chronionej nazwy pochodzenia. Znak krajowy dostaliśmy szybko. Żeby zdobyć europejski, musieliśmy udowodnić 25-letnią historię uprawy fasoli w rejonie. Nam udało się udokumentować historię sięgająca 50 lat wstecz. Już przed wojną we wsi stało kilkaset tyczek – opowiada Bartoszek. Fasola trafiła na wieś ze stołów szlacheckich. To był bardzo drogi produkt. Na wsi hodowano ją w przydomowych ogrodach na własny użytek. Po wojnie skup ze spółdzielni eksportowano do Izraela.
– Dziś fasolę Piękny Jaś uprawia się w wielu miejscach Polski. I na świecie też. Żeby zdobyć certyfikat, musieliśmy wykazać odmienność tutejszej odmiany – tłumaczy Bartoszek. – Znajdujemy się w Kotlinie Sandomierskiej w dorzeczu dwóch wielkich rzek: Wisły i Sanu, co powoduje, że w tym miejscu przez wieki tworzył się teren zalewowy. To sprzyjało powstawaniu żyznej gleby madowej, idealnej do uprawy fasoli. Poranne mgły idące od rzek sprawiają, że nasza fasola nie tworzy grubej skóry. Strączkowe bronią się przed utratą wilgoci wody, budując wewnątrz strąka grubą skórę chroniącą ziarno. W panujących tu warunkach rośliny mają codziennie rano spa z mgły – nie muszą się specjalnie chronić przed utratą wody. Dzięki temu ich wewnętrzna skóra jest cienka. Ziarno jest lżej strawne, nie zalega na żołądku, nie szkodzi zdrowiu. To podnosi wartości spożywcze fasoli. Dzięki tej glebie fasola ma słodkawy smak i należy do największych odmian Pięknego Jasia.
W 2012 roku nazwę wpisano do rejestru chronionych produktów regionalnych Unii Europejskiej. – Certyfikowani producenci wrzawskiej fasoli tycznej cały czas są kontrolowani, na każdym etapie produkcji – od nasadzenia po gotowy produkt. – Konsument wie, skąd, z jakiej działki pochodzi ziarno, bo to wszystko jest rejestrowane. Część wydatków jest refundowana ze środków unijnych – dodaje Bartoszek.
Polski hummus
– Fasolę hodowali i moi dziadkowie, i rodzice. Mój ojciec jeździł ją sprzedawać do Łodzi – opowiada Leszek Kawalec, przewodniczący stowarzyszenia.
Kawalec obsiewa 50 arów. Pomaga mu brat z rodziną, do zrywania wynajmuje jedną, dwie osoby. – Inni sprzedają suchą, tylko ja ją przerabiam – dodaje. Jego przetwory – fasola w zalewie, pasta z fasoli wrzawskiej z olejem lnianym z ostrą papryką lub suszonymi węgierkami czy suszonymi pomidorami – znane są m.in. w Warszawie, we Wrocławiu, w Zielonej Górze, nawet w Szczecinie. – To taki polski hummus – uśmiecha się. – Zmiksowana fasola, papryka suszona, papryka ostra, olej lniany, cząber – wylicza.
W przetwórstwie pomaga mu Inkubator Przetwórczy w Dwikozach. Tam z lokalnych produktów rolniczych pod okiem technologa żywności przygotowuje się receptury i wytwarza m.in. soki, dżemy, powidła. Także fasolowe wyroby. – Wielu rolników uprawia tu fasolę, ale ja jedyny z niej żyję – mówi Kawalec.
Fasola przegrywa z jabłkiem
Gdy stowarzyszenie zdobyło certyfikaty, wszystko wyglądało dobrze. Pomogła też trzyletnia akcja „Trzy znaki smaku” – duża kampania promująca towary i produkty spożywcze, które zdobyły certyfikaty unijne, m.in. Chronionej Nazwy Pochodzenia (ChNP). Ale i tak nie ma komu pracować. – Dotknęło nas powszechne zjawisko znane we wszystkich branżach – brakuje ludzi do pracy – tłumaczy Bartoszek. – Zwłaszcza w rolnictwie. A jeśli już ludzie są, to wolą pracować w sadach przy zbiorze owoców, na przykład po drugiej stronie Wisły na południe od Sandomierza.
Cały rok ciężkiej pracy i niekoniecznie cena końcowa za ziarno ją rekompensuje. Jest nieadekwatna do nakładu pracy – fasola w hurcie kosztuje 12-14 zł za kilogram. Musiałaby kosztować minimum 18-20 zł za kilogram, by wystarczyło na zatrudnienie człowieka, na własną pracę, zwiezienie drewna i pielęgnację uprawy. Wątpliwy zysk i zbiór. – Choćby tegoroczna długotrwała susza i wysokie temperatury latem spowodowały, że strąki słabo się zawiązywały albo po prostu usychały – mówi Bartoszek. – Do tego burze – jeden podmuch wiatru i kilka tysięcy tyczek wywraca się w sekundę. I to jest koniec.
Okolice Wrzaw były zagłębiem Pięknego Jasia. Dziś tradycja zamiera, pozostało może dziesięć procent tego, co było kilkadziesiąt lat temu. – W latach 1985-95 nasadzeń było naprawdę bardzo dużo – wyjaśnia Bartoszek. Na początku do stowarzyszenia należało 305 osób. Łącznie z gminami Gorzyce, Zaleszany i Radomyśl nad Sanem fasolę uprawiano na kilkuset hektarach. Dziś najwyżej na kilkudziesięciu. Stowarzyszenie liczy teraz 15 czynnych członków, kilku ma certyfikat. Co roku likwiduje się po kilka plantacji. Nie ma co ukrywać – to ciężka praca.
Teraz wiem dlaczego tak cudownie smakowała na południu fasolka po bretońsku.
Potem działała lepiej na trawienie niź najlepszy probiotyk.
Hummus to wolę z ciecierzycy.
Taka potrawa po bretońsku z pysznym sosem z polskich pomidorów napewno by wróciła do łask.
Niestety wiele osób które szybciej pracowały nie tylko przy uprawach
fasoli, ale ogólnie w rolnictwie zostało przez nasze władze rządowe wręcz
zdemoralizowane otrzymując 500+ za odejście od pracy. To jest marchewka
na kiju, która wręcz zakazuje nam aktywnej pracy, a o kiju którym jest dla
was właśnie brak taniej siły roboczej nikt nie chce myśleć. Takie są właśnie
polityczne działania partii PiSu i jej aliantów, niby to ofiarowanie nam czegoś,
w zamian niszcząc nie tylko nasz dobrobyt i dorobek, ale wręcz uniemożliwiając
naszą egzystencję. Ale tak zazwyczaj bywa jak ktoś ma za cel tylko i wyłącznie władzę, nie bacząc na społeczeństwo ogólnie.
nie przez władzę tylko przez chciwych konsumentów, bo chińskie tańsze a smak nieważny
Ano "ufni ludzie" będą musieli zmierzyć się z konsekwencjami swoich decyzji. PiS wygrał w dużej mierze dzięki rolnikom własnie, nie dzięki dyrektorom czy specjalistom od zaawansowanych technologii. Ufni ludzie niedługo odkryją, że nie da się jednocześnie gardzić unią, łamać jej zasad i w tym samym czasie wyciągać ręki po unijny hajs. Może nawet wyciągną wnioski. Szkoda, że tak późno.
ufni ludzie uslysza od prezesa, ze unia jest zla i zabiera, że to wina unii/imigrantow/lewako/nie-polakow i gorszego sortu, a nie rzadu i politrukow z pisu, ze to krecia robota lewicy i peło, a nie skotki parcia do wladzy i olewania umow,zasad i praw ktore obowiazuja w unii (do ktorej to unii sami chcielismy wstapic - nikt nas nie zmuszal) - a ze to ufni ludzie to zauwaja prezesowi - bo przeciez tak wygodniej niz sie zmierzyc z prawda i niewygodnymi faktami, ze jesli chce sie byc czlonkiem unii i czerpac z tego tytulu korzysci to trzeba przestrzegac zasad...