Kiedyś dość powszechnie pary młode otrzymywały w prezencie zastawę stołową, np. ze złotym szlaczkiem. Dziś mam wrażenie, że każde naczynie z zestawu jest inne. Jakby otworzył się wielki worek kreatywności.
Dominika: Szkoda tylko, że za tym nie zawsze idzie dbałość o jakość produktu. Wyroby pochodzące z dużych fabryk, choć dostępne raczej w zachowawczej stylistyce – trzymają jakość. Z innymi bywa gorzej. Nie tak dawano byłam w jednej z galerii w centrum Warszawy i oglądałam sprzedawaną tam ceramikę. Piękny dizajn, wielobarwne szkliwo, odpowiednio wysoka cena. Przyglądam się bliżej i nie mogę uwierzyć w to, co widzę – punkty pozbawione szkliwa wyglądające jak małe kratery. I ja wiem, co się stało. Po wyjęciu z pieca ceramik zauważył, że na powierzchni powstały bąble. To jest niedoróbka i taki talerz powinno się wyrzucić. Nie wiadomo w końcu, do czego będzie używany, może do ozdoby, a może ktoś naleje do niego zupy i da ją w dobrej wierze dziecku? Producent jednak te bąble zeszlifował. Dla osoby niezajmującej się ceramiką zawodowo coś takiego wygląda jak część wzoru. Fachowiec wie, że to wada, że to naczynie w ogóle nie powinno zostać sprzedane, a już na pewno nie w dziale ceramika użytkowa, czyli dopuszczona do kontaktu z żywnością.
Agnieszka: Są też galerie, które sprzedają naczynia ze szkliwem kadmowym, ołowiowym i powinny uprzedzać klientów, że one nadają się wyłącznie do dekoracji. Szkliwo ołowiowe jest przepiękne, ale toksyczne. Jeśli używamy takiego naczynia do przechowywania orzechów, owoców, to nic się nie stanie. Jeśli jednak nalejemy do niego na przykład herbatę z cytryną, uruchomimy reakcję chemiczną (oczywiście nie widać jej gołym okiem), w wyniku której śladowe ilości ołowiu wytrącą się do naparu. Nic się nie stanie, jeśli się to zdarzy raz, ale gdy używamy tego naczynia codziennie...
Osoby wydające pieniądze na nietanie naczynia nie są tego świadome, nie odróżniają rodzajów szkliwa.
A: Tylko fachowiec rozpozna intensywność koloru, typową dla ołowiu. To cudowne szkliwa do ceramiki wyłącznie dekoracyjnej. Wiele zależy od zwykłej ludzkiej uczciwości. Część ceramików nieświadomie używa niewłaściwych materiałów, część lekceważy sprawę na zasadzie „to nie mój problem”.
D: To samo mamy z popękanym szkliwem – można uznać, że tworzy ono przepiękny wzór. To prawda, ale nie można stosować takiego naczynia do herbaty, kawy, wody ani do zupy. Jeśli talerz jest spękany, to znaczy, że szkliwo ma mikroszczeliny. Kiedyś kupiłam półmiski od znanego sieciowego producenta. Niedawno je wyciągnęłam z szafy i okazało się, że ma spękane szkliwo, a miejscach pęknięcia rozwinęła się pleśń. W domu to jeszcze ujdzie, ale jeśli to dzieje się z talerzami i półmiskami używanymi w miejscach publicznych, jakimi np. są restauracje, to to jest absolutnie niedopuszczalne.
Zaczynam się bać... jak nie dać się otruć?
D: Każdy może sprawdzić jakość kupowanej ceramiki, ale polecam to przede wszystkim kucharzom zamawiającym naczynia do swoich restauracji. Oni powinni być szczególnie czujni.
Przed zakupem powinni dokładnie obejrzeć naczynia oraz zapytać sprzedawcę (czy to w galerii, czy to u producenta) o dwie rzeczy: czy naczynie wypalono w wysokiej temperaturze (1240 st.) i czy szkliwo ma certyfikat dopuszczający je do kontaktu z żywnością. Przy składaniu zamówienia u wytwórcy mogą zapisać te wymagania w umowie. I jeszcze jedna rzecz – naczynia z matowym szkliwem (niedopalone) nie nadają się do kontaktu z żywnością.
Jak szybko się przekonać, że naczynie nadaje się do celów kuchennych?
D: Wystarczy test wody. Szukamy na naczyniu miejsca bez szkliwa (zwykle to matowe koło na spodzie) i nakładamy kroplę wody. Jeśli po chwili wsiąknie, oznacza to, że naczynie wypalono w niskiej temperaturze i nie nadaje się ono do kontaktu z żywnością. Ogórkowa wlana do takiego talerza zmieni się w tablicę Mendelejewa.
Dlaczego więc ceramicy w ogóle proponują naczynia wypalane w niskich temperaturach?
D: Wypalanie ceramiki w niskich temperaturach jest bardzo dobre dla pieca ceramicznego. Przy wypalaniu w wysokich temperaturach piec zużywa się o 80 procent szybciej, głównie przepalają się grzałki. Dodajmy jeszcze większe zużycie energii i razem robią się z tego bardzo wysokie koszty własne.
A: Świat zmierza do tego, żeby obniżać temperatury wypalania ceramiki ze względu na wysokie koszty produkcji. Dlatego powstaje coraz więcej mniej szlachetnych naczyń.
Mamy na rynku dużo pięknej ceramiki o niewiadomej jakości.
A: Niektórzy wytwórcy nie pogłębiają swojej wiedzy na ten temat, bo na przykład zajmują się tym hobbystycznie. W końcu ceramika jest dość prosta. Wymaga jednak doświadczenia, gdy staje się profesją. Musimy wiedzieć, z jaką masą pracujemy, jak ona się zachowa w kontakcie z żywnością, jakim szkliwem ją pokrywamy i w jakich temperaturach ją spiekamy. Jeśli wszystkie te elementy zostaną dobrze dopasowane, wtedy wiemy, że naczynie jest świetnej jakości. Im wyższa temperatura spieku, tym wyrób jest twardszy, wyższej próby. Kamionka, porcelana to są masy ceramiczne, które są spiekane w wysokich temperaturach, a więc szlachetne, i dzięki temu pozwalają wytworzyć naczynie, które do celów kulinarnych będzie doskonałe. Naczynie spiekane w niskich temperaturach będzie bardziej kruche, stanie się z czasem podatne na pękanie.
Nie uczą tego w szkole dla ceramików?
D: Ależ uczą. Na wydziałach ceramiki ASP, w podyplomowych szkołach ceramiki, gdzie wiedzę przekazują prawdziwi mistrzowie, technolodzy szkła i ceramiki, praktycy. Na podstawie moich doświadczeń mogę stwierdzić, że kursy ceramiki w pracowniach mają charakter hobbystyczny. Jeśli pragniemy zdobyć profesjonalną wiedzę i uczynić z ceramiki swój zawód, wtedy szkoła to pierwszy krok. Potem czekają nas lata pogłębiania wiedzy, uczenia się na własnych błędach, spotkania z mistrzami, którzy obdarują nas swoją wiedzą.
Po szkole nastał u mnie najpiękniejszy czas nauki, który nigdy nie ustanie. Uczę się od Agnieszki, która jest dla mnie wielkim autorytetem. Dzięki niej poznałam wspaniałych artystów, którzy przenieśli mnie w inny wymiar (np. fenomenalny rzeźbiarz Artem Dmytrenko).
Przez 4 lata żarliwie starałam się, żeby przyjęto mnie na staż do Sèvres – manufaktury królewskiej pod Paryżem, której założycielką była Madame de Pompadour. Marzyłam o funkcji zamiatacza gipsu. Marzenia się spełniają – przyjęto mnie na kurs mistrzowski z porcelany. Takie wizyty przenoszą nas na początek drogi, gdy tyle jeszcze przed nami. I to jest piękne!
A jak jest z wiedzą w Polsce?
A: By dać dostęp do profesjonalnej wiedzy z zakresu ceramiki, założyłam własną szkołę. Siedemnaście lat temu, studiując grafikę, po raz pierwszy zetknęłam się z ceramiką. Wtedy o tej dziedzinie w Polsce niewiele wiedziano. Na Akademii w Warszawie nie mieliśmy zaplecza technologicznego ani możliwości kształcenia, warsztatu. Kończyłam studia ze świadomością, że nie wiem nic na temat, który mnie najbardziej interesuje.
Miałam już rodzinę i funkcjonowałam w określonych warunkach, dlatego wymyśliłam swoją szkołę Ceramiq jako miejsce, do którego przyjadą ludzie z całego świata. Uczący się zdobędą wiedzę, informacje bezpośrednio od praktyków. Bo wykładowcami i prowadzącymi warsztaty są osoby, które zajmują się ceramiką od lat. I chcą się swoją wiedzą podzielić. To dość istotne, ponieważ nie jest to tak oczywiste, jak się wydaje. Ceramiq jest szkołą dwuletnią, stworzyliśmy w niej takie warunki, by uczyć w trybie dowolnym, wygodnym dla każdego. Oprócz zajęć z ceramiki w szkole prowadzone są zajęcia z malarstwa, grafiki warsztatowej, rzeźby. Słuchacze poznają więc techniki z innych dziedzin rzemiosła, sztuki, aby móc je wykorzystać w ceramice. Liczę na to, że dzięki dobremu przygotowaniu osoby kończące te szkołę zadbają o użytkowników swoich wyrobów.
Stworzyłaś też kooperatywę – manufakturę?
A: Zrodziła ją potrzeba. Zdarzają się bowiem czasem zamówienia od zagranicznych restauracji, które chcą mieć indywidualnie zaprojektowane naczynia. Potrzebują ich np. 200-300 sztuk. Takiego zamówienia jeden ceramik nie jest w stanie zrealizować w ciągu krótkiego czasu (zwykle zleceniodawcy chcą mieć talerze miesiąc od złożenia zamówienia). Duża fabryka też tego nie przyjmie, bo to za małe zamówienie. Arroka, dysponując zapleczem wielu pieców, współpracując z artystami ceramikami, może w krótkim czasie wytworzyć bardzo dużą liczbę naczyń zaprojektowanych przez wybranego artystę dla konkretnego klienta, z dbałością o jego wizję i preferencje, z uwzględnieniem specyfiki wnętrz, w których te przedmioty zaistnieją. W tym systemie pod marką Arroka udało nam się zrealizować kilka świetnych zleceń obejmujących zamówienia na tysiące sztuk. Sprawdziliśmy się, utrzymaliśmy wysoką jakość na każdym etapie.