W Brwinowie jestem przed siódmą. Umówiłam się tu z Anią Miłosz, jedną z pracownic Vegeboksu. To i tak ludzka pora w porównaniu z tym, kiedy wstają dostawcy, handlujący na przykład na giełdzie warzywnej w Broniszach. Możemy sobie na to pozwolić, bo jedziemy bezpośrednio do wybranych gospodarstw, mamy pewność, że towar czeka na miejscu.
Warzywa z pieczątką Idea firmy: przez stronę internetową zamawiasz warzywa i owoce wprost od rolnika. Raz w tygodniu pracownik Vegeboksu dowiezie ci je do domu. Dzięki temu omija się pośrednictwo sklepów i wspiera producentów. Najważniejsze: to, co dostaniesz, będzie świeże, zazwyczaj bowiem zbierane jest w dniu dostarczenia przesyłki. Vegebox założyli dwaj absolwenci Międzywydziałowych Studiów Ochrony Środowiska na UW: Łukasz Dippel i Radek Michalski; obecnie firmę prowadzi tylko ten pierwszy. Sam pomysł został podpatrzony u znajomego w Anglii - można tam zamówić warzywa prosto od producentów na kilkudziesięciu stronach internetowych. Polski Vegebox poszedł jednak dalej - niemal wszystkie produkty w ofercie są ekologiczne, ich pochodzenie potwierdza certyfikat. Tylko niektóre, choć pochodzą z gospodarstw ekologicznych, nie mają go - np. chrzan, który rośnie między ekoogórkami, sam nie jest eko, gdyż nie został formalnie zgłoszony. - To nie jest kwestia braku zaufania do rolników, tylko kredytu zaufania, który dostajemy od klienta - zapewnia Łukasz. - Choć działalność opiera się na bezpośrednich kontaktach i każdego z producentów znamy osobiście, jesteśmy nieprzejednani: na każdy produkt eko lub bio rolnik musi mieć certyfikat. Dokumenty takie przyznają organy wyznaczane przez Ministerstwo Rolnictwa. Dostają je rolnicy, którzy przekształcili gospodarstwa w ekologiczne (okres karencji od czasu ostatniego użycia nawozów sztucznych wynosi 2 lata) i godzą się na coroczne badania składu chemicznego gleby i roślin. - Ja też mam certyfikat, który pozwala mi sprzedawć produkty eko - mówi Łukasz. - Bez niego, nawet jeśli kupiłbym ekomarchew, nie mógłbym sprzedać jej jako eko.
powrót do korzeni Z Brwinowa ruszamy na południowy zachód, gdzie ulokowana jest część zaprzyjaźnionych gospodarstw. Na tych terenach już w latach 90. powstawały pierw-sze uprawy ekologiczne. Tutejsze owoce podbijały Holandię i Niemcy, ale w Polsce przez wiele lat były nieznane. Na szczęście polski rynek się zmienił i gospodarstwa ekologiczne prowadzi już drugie pokolenie rolników z tego obszaru. Przy okazji odbierania jabłek od jednego z gospodarzy dowiaduję się, jak (wtedy nieformalnie) funkcjonowały pierwsze ekouprawy: - To, czego dzieci nie zjadły, dawaliśmy po prostu na skup - wspomina. W sezonie zimowym i na przednówku dostępne są warzywa, które można zmagazynować lub odmiany odporne na zimno. Do samochodu pakujemy więc jabłka, brukselki, jarmuż, marchewki, selery, pietruszki, pory, topinambury; są też jajka od zielononóżek. Latem dostępne będą sałaty i zioła (endywia, rukiew, mizuna, mibuna, rukola, sałata rzymska i masłowa, bazylia i mięta), borówki amerykańskie, maliny i truskawki ze starych, nieprzemysłowych odmian, kwiaty jadalne (nagietek, nasturcja, ogórecznik), okra, patisony. Czasami Łukasz sugeruje rolnikom zasianie odmian, które chciałby mieć w ofercie. W zeszłym roku udało się namówić jedno z gospodarstw na uprawę skorzonery i kardu - mało popularnej rośliny, smakiem przypominającej karczocha. Pod koniec objazdu trafiamy do gospodarstwa Leszka Greli. Pakuje nam dorodną włoszczyznę i kilkanaście ślicznych dyń hokkaido. Gdy opowiada o wyhodowanych przez siebie słodkich, wygrzanych słońcem melonach, widać, że jest z nich naprawdę dumny. Pytam, jak udaje mu się utrzymać gatunek trudny do uprawy w polskich warunkach. - Nie robię nic szczególnego - uśmiecha się. Ale prawda jest taka, że ekorolnicy muszą radzić sobie z problemami uprawy bez pomocy chemii. Uciekają się więc do niekonwencjonalnych, pracochłonnych metod. Chwasty pielą ręcznie, a gdy nie można stosować środków owadobójczych, między zagonami sieją cebulę, która w naturalny sposób odstrasza szkodniki. Ważna jest też wiedza, jakie rośliny dobrze rosną w sąsiedztwie innych.
Wszystko w naszych rękach Chociaż Vegebox obsługuje obecnie kilkudziesięciu odbiorców, do dziś pozostał niewielką firmą. Łukasz sam kontroluje, nadzoruje i dostarcza skrzynki. Po powrocie z Brwinowa jadę z nim rozwieźć po Warszawie część paczek. Staram się jakoś pomagać, ale nie mam nic do roboty: wszystko zostało już wcześniej posortowane i zapakowane w kartonowe pudełka lub wielorazowe drewniane skrzynki. Jeżdżąc po domach, zauważam, że większość odbiorców to rodziny z małymi dziećmi. Łukasza to nie dziwi, bo odkąd sam ma dziecko, podwójnie docenia ekologiczne produkty. - Ostatnio zjadłem coś zielonego z supermarketu, nie zgadłbym, że to kalarepa, gdybym nie wiedział. Smakowała okropnie! A warzywa dostarczane przez nas mają naturalny smak i zapach. Wiem, że przywożąc je do miasta, robię coś dobrego - uśmiecha się. Łukasz Dippel, który jest specjalistą od ekonomii ochrony środowiska, tłumaczy, że ekorolnictwo nie musi być drogie. Gdyby wzrósł popyt na ekologiczne warzywa, rolnicy produkowaliby ich więcej, a co za tym idzie - spadłyby ceny. Potrzeba jednak dużego rynku zbytu, a ten zależy tylko od nas. Od klientów.
Vegebox e-mail: info@vegebox.pl tel. 601 380 231 www.vegebox.pl