Wten oto spo-sób Mi-lan Kun-de-ra opi-su-je w swo-jej książ-ce pt. "Nie-śmier-tel-ność" zna-ny wszyst-kim pre-zen-to-wy dy-le-mat. I od-po-wia-da na-stę-pu-ją-co: "Oczy-wi-ście Schu-ber-ta. Po-da-ro-wa-nie Schu-man-na by-ło-by bo-wiem

nie-szcze-re - prze-cież ob-da-ro-wu-je-my z mi-ło-ści. Co w ża-den spo-sób nie zmie-ni fak-tu, że po na-szym wyj-ściu przy-ja-ciel na ofia-ro-wa-ną mu od ser-ca pły-tę na-plu-je i wy-rzu-ci ją do śmie-ci".

W świe-cie Kun-de-ry wy-mia-na uczuć nie jest moż-li-wa, po-da-ru-nek z de-fi-ni-cji jest fia-skiem. Ży-cie by-wa bar-dziej ckli-we niż li-te-ra-tu-ra: pre-zent mo-że się udać. Za pa-rę dni Bo-że Na-ro-dze-nie i od-wiecz-ne py-ta-nie: co mu ku-pić? (gdyż "on" na ogół jest bar-dziej kło-pot-li-wy niż "ona"). Pły-ną do re-dak-cji py-ta-nia, czy wy-pa-da pod cho-in-ką po-ło-żyć bu-tel-kę wi-na. Wąt-pli-wo-ści, jak są-dzę, ro-dzi pol-ska kul-tu-ra, w któ-rą wpi-sa-ny jest dwuz-nacz-ny sto-su-nek do pi-cia: wy-pić, owszem, lu-bi-my, ale po kry-jo-mu - jaw-nie kła-dzie-my na-cisk na de-struk-cyj-ny wpływ al-ko-ho-lu, a nie na je-go kul-tu-ro-twór-czy po-ten-cjał. Fran-cu-zi co ro-ku przed świę-ta-mi pu-bli-ku-ją licz-ne tek-sty o tym, że nie ma lep-sze-go po-da-run-ku niż wi-no: sym-bol bie-sia-dy, dzie-le-nia się z bliź-ni-mi, go-ścin-no-ści oraz życz-li-wo-ści. Dzien-ni-ka-rze ame-ry-kań-scy z ko-lei pi-szą, że to świet-ny pre-zent z ga-tun-ku last mi-nu-te - pro-sty i uni-wersalny - spe-cja-li-zu-jąc się w udzie-la-niu wska-zó-wek, jak nie wy-dać zbyt du-żo, bo "de-lik-went i tak się nie po-zna". Jed-nak "spryt-ny" po-da-ru-nek to ok-sy-mo-ron. Na-sze-mu pre-zen-to-wi po-win-na to-wa-rzy-szyć do-bra ener-gia, a gdy jest nim wi-no - rów-nież myśl, że to bu-tel-ka wy-jąt-ko-wa, a nie zwy-kła, co-dzien-na. Naj-le-piej bu-tel-ka do dłuż-sze-go sta-rze-nia. Udzie-la-jąc ra-dy po ame-ry-kań-sku: je-że-li prze-zna-cza-my na pre-zent mniej niż 50 zł, znacz-nie le-piej ku-pić książ-kę.

Mo-de-lo-wy smak nie ist-nie-je

Oprócz okre-śle-nia pro-gu fi-nan-so-we-go nie ma wła-ści-wie za-sa-dy - po-za nie-de-fi-nio-wal-nym do-brym sma-kiem - ja-ką się mo-że-my przy wy-bo-rze kie-ro-wać. Wszyst-kie tek-sty, któ-re do-ra-dza-ją, jak wy-brać wi-no dla ko-biet, jak schle-bić pol-skim gu-stom, ja-kie wi-no dla ama-to-ra, a ja-kie dla cio-ci, są non-sen-sem

i nie-po-trzeb-nie mar-nu-je się na nie pa-pier. Pre-zen-tu nie ku-pu-je-my w koń-cu dla sta-ty-stycz-ne-go mo-de-lu. Gdy-bym mia-ła się po-ku-sić o ja-kąś ka-te-go-ry-za-cję (wia-do-mo, że z szuf-lad-ka-mi ży-je się wy-god-niej), po-dzie-li-ła-bym nasz po-ten-cjal-ny pre-zent na trzy ka-te-go-rie: wi-no dla tra-dy-cjo-na-li-stów, wi-no dla as-pi-ru-ją-cych i wi-no dla otwar-tych.

Wi-no dla tra-dy-cjo-na-li-stów

Je-śli oso-ba, któ-rą chce-my ob-da-ro-wać wi-nem, jest tzw. ko-ne-se-rem, nie po-my-li-my się, się-ga-jąc po bu-tel-kę z któ-re-goś z tra-dy-cyj-nych wi-niar-skich re-gio-nów. To zresz-tą za-wsze do-bre roz-wią-za-nie - zwłasz-cza wte-dy, gdy nie je-steś-my pew-ni, co nasz przy-ja-ciel lu-bi. W spo-sób oczy-wi-sty pier-wsze przy-cho-dzą na myśl bur-gun-dy i bor-de-a-ux grands crus, lecz tu mu-si-my mieć bud-żet wła-ści-wie nie-o-gra-ni-czo-ny, gdyż ce-ny tych ape-la-cji w osta-t-nich la-tach zu-peł-nie zwa-rio-wa-ły. Prze-strze-gam przed ku-po-wa-niem win z Bur-gun-dii i Bor-de-a-ux z rocz-ni-ków 2011-2013, gdyż by-ły bar-dzo sła-be. Znacz-nie lep-szy in-te-res zro-bi-my, ku-pu-jąc wi-na z pre-sti-żo-wych ape-la-cji Do-li-ny Ro-da-nu. Na po-łud-niu, gdzie kró-lu-je szczep gre-na-che, są to: Châte-a-u-ne-uf-du-Pa-pe, Vac-qu-e-y-ras, Gi-gon-das; na pół-no-cy, gdzie rzą-dzi sy-rah: Her-mi-ta-ge, Cor-nas, Cro-zes-Her-mi-ta-ge, Sa-int-Jo-seph, Cete-Retie. Je-śli nasz ko-ne-ser lu-bi wi-na bia-łe, mo-że-my mu ku-pić ro-dań-skie vio-gnier z trud-no do-stęp-nej w Pol-sce ape-la-cji Con-drieu. Al-bo so-lid-ne-go ries-lin-ga z Nie-miec, Au-strii lub - je-śli nie ma nic prze-ciw-ko lek-kiej sło-dy-czy - z al-zac-kie-go grand cru. Gdy idzie o wi-na czer-wo-ne, oka-zje ce-no-we - w po-rów-na-niu do wiel-kich re-gio-nów Fran-cji - znaj-dzie-my w pre-sti-żo-wych re-gio-nach Włoch. Do-brym po-my-słem na pre-zent jest bru-nel-lo, ba-ro-lo, bar-ba-re-sco, ama-ro-ne oraz chian-ti clas-si-co. Pew-nia-kiem jest naj-star-sza ape-la-cja Hisz-pa-nii, czy-li Rio-ja - re-ser-va lub gran re-ser-va. Mo-że-my tak-że ku-pić hisz-pań-ską Ri-be-rę del Du-e-ro lub por-tu-gal-skie Do-u-ro. Je-że-li ma-my pew-ność, że przy-ja-ciel pi-ja wi-na słod-kie, mo-że-my za-sza-leć z kil-ku-put-nio-wym to-ka-jem, sa-u-ter-nes lub por-to. Nie-od-mien-nie spraw-dza się szam-pan.

Wi-no dla as-pi-ru-ją-cych

Wi-no-man as-pi-ru-ją-cy to czło-wiek, któ-ry praw-do-po-dob-nie ma w swo-jej bib-lio-tecz-ce prze-wod-nik Par-ke-ra i któ-re-mu wię-kszą przy-jem-ność od sma-ku wi-na spra-wia po-sia-da-nie re-no-mo-wa-nej ety-kie-ty. Po an-giel-sku ten typ okre-śla się wdzięcz-ną na-zwą

la-bel drin-ker. Zro-bi-my mu oczy-wi-ście przy-jem-ność, ku-pu-jąc wy-so-ko pun-kto-wa-ne bor-do-skie châte-a-ux, ale rów-nież su-per-to-ska-ny, hisz-pań-skie prio-ra-ty oraz wi-na no-wo-świa-to-we, dum-nie zwa-ne iko-na-mi, któ-re właś-nie dla as-pi-ru-ją-cych zo-sta-ły wy-my-ślo-ne. Istot-na jest ele-gan-cja ety-kie-ty oraz cię-żar bu-tel-ki; mi-le wi-dzia-ne bę-dzie ma-gnum, a tak-że to-wa-rzy-szą-ce wi-nu drew-nia-ne pu-deł-ko. Wi-no w tym wy-pad-ku jest obiek-tem sta-tu-so-wym; ku-pu-je-my opa-ko-wa-nie, a nie je-go za-war-tość, si-łą rze-czy jest to więc naj-mniej sym-pa-tycz-ny, choć ist-nie-ją-cy w na-tu-rze od-bior-ca na-sze-go pre-zen-tu.

Wi-no dla otwar-tych

Czło-wiek otwar-ty na no-we do-zna-nia to nasz wy-ma-rzo-ny adre-sat. Cze-go-kol-wiek mu nie ku-pi-my, bę-dzie szczę-śli-wy. Naj-przy-jem-niej mu jed-nak bę-dzie, gdy go za-sko-czy-my. Mo-że-my so-bie po-hu-lać po mniej pre-sti-żo-wych fran-cu-skich ape-la-cjach bez wiel-kie-go uszczer-bku dla por-tfe-la. Mi-łoś-ni-kom win czer-wo-nych ku-pić lan-gwe-doc-kie fa-ugeres, cor-bieres czy mi-ner-vo-is, lo-ar-skie chi-non lub sa-u-mur-cham-pi-gny, prze-bie-rać w be-a-u-jo-la-is crus, ta-kich jak fle-u-rie, mor-gon, sa-int-amo-ur czy mo-u-lin-a-vent. Zwo-len-ni-kom win bia-łych po-da-ro-wać san-cer-re lub po-u-il-ly-fumé. A prze-de wszyst-kim wy-szpe-rać rzad-kie au-toch-to-nicz-ne szcze-py, w któ-re ob-fi-tu-ją cho-ciaż-by Wło-chy. Jak rów-nież za-ry-zy-ko-wać z wi-na-mi po-ma-rań-czo-wy-mi i na-tu-ral-ny-mi, któ-re sta-ją się co-raz po-wszech-niej-szym tren-dem i o któ-rych nie-raz w tym miej-scu pi-sa-łam.

Jesz-cze sło-wo o wi-niar-skiej ety-kie-cie

Gdy zda-rzy nam się w świę-ta przyjść z bu-tel-ką wi-na ja-ko po-da-run-kiem dla do-mow-ni-ków, co cza-sa-mi zresz-tą ro-bi-my, nie ocze-kuj-my, że ją otwo-rzą (chy-ba że wcześ-niej usta-li-liś-my, że przy-ję-cie jest skład-ko-we). Pre-zent to pre-zent. Tak jak oni nie ła-mią kon-wen-cji, po-le-wa-jąc nam sła-be wi-no, a na-sze skrzęt-nie cho-wa-jąc, tak my ma-my pra-wo po-dać wi-no do-bre, a pod-łe, któ-re ktoś przy-nie-sie, wy-lać do zle-wu. Od-po-wia-da-jąc na py-ta-nie "Schu-bert czy Schu-mann?": Schu-bert, ale tyl-ko wte-dy, gdy jest na-dzie-ja, że oso-bie, któ-rej go da-je-my, spo-do-ba się tak, jak po-do-ba się nam.

W ten oto sposób Milan Kundera opisuje w swojej książce pt. "Nieśmiertelność" znany wszystkim prezentowy dylemat. I odpowiada następująco: "Oczywiście Schuberta. Podarowanie Schumanna byłoby bowiem nieszczere - przecież obdarowujemy z miłości. Co w żaden sposób nie zmieni faktu, że po naszym wyjściu przyjaciel na ofiarowaną mu od serca płytę napluje i wyrzuci ją do śmieci".

W świecie Kundery wymiana uczuć nie jest możliwa, podarunek z definicji jest fiaskiem. Życie bywa bardziej ckliwe niż literatura: prezent może się udać. Za parę dni Boże Narodzenie i odwieczne pytanie: co mu kupić? (gdyż "on" na ogół jest bardziej kłopotliwy niż "ona"). Płyną do redakcji pytania, czy wypada pod choinką położyć butelkę wina. Wątpliwości, jak sądzę, rodzi polska kultura, w którą wpisany jest dwuznaczny stosunek do picia: wypić, owszem, lubimy, ale po kryjomu - jawnie kładziemy nacisk na destrukcyjny wpływ alkoholu, a nie na jego kulturotwórczy potencjał.

Francuzi co roku przed świętami publikują liczne teksty o tym, że nie ma lepszego podarunku niż wino: symbol biesiady, dzielenia się z bliźnimi, gościnności oraz życzliwości. Dziennikarze amerykańscy z kolei piszą, że to świetny prezent z gatunku last minute - prosty i uniwersalny - specjalizując się w udzielaniu wskazówek, jak nie wydać zbyt dużo, bo "delikwent i tak się nie pozna". Jednak "sprytny" podarunek to oksymoron. Naszemu prezentowi powinna towarzyszyć dobra energia, a gdy jest nim wino - również myśl, że to butelka wyjątkowa, a nie zwykła, codzienna. Najlepiej butelka do dłuższego starzenia. Udzielając rady po amerykańsku: jeżeli przeznaczamy na prezent mniej niż 50 zł, znacznie lepiej kupić książkę.

Modelowy smak nie istnieje

Oprócz określenia progu finansowego nie ma właściwie zasady - poza niedefiniowalnym dobrym smakiem - jaką się możemy przy wyborze kierować. Wszystkie teksty, które doradzają, jak wybrać wino dla kobiet, jak schlebić polskim gustom, jakie wino dla amatora, a jakie dla cioci, są nonsensem i niepotrzebnie marnuje się na nie papier. Prezentu nie kupujemy w końcu dla statystycznego modelu. Gdybym miała się pokusić o jakąś kategoryzację (wiadomo, że z szufladkami żyje się wygodniej), podzieliłabym nasz potencjalny prezent na trzy kategorie: wino dla tradycjonalistów, wino dla aspirujących i wino dla otwartych.

Wino dla tradycjonalistów

Jeśli osoba, którą chcemy obdarować winem, jest tzw. koneserem, nie pomylimy się, sięgając po butelkę z któregoś z tradycyjnych winiarskich regionów. To zresztą zawsze dobre rozwiązanie - zwłaszcza wtedy, gdy nie jesteśmy pewni, co nasz przyjaciel lubi. W sposób oczywisty pierwsze przychodzą na myśl burgundy i bordeaux grands crus, lecz tu musimy mieć budżet właściwie nieograniczony, gdyż ceny tych apelacji w ostatnich latach zupełnie zwariowały. Przestrzegam przed kupowaniem win z Burgundii i Bordeaux z roczników 2011-2013, gdyż były bardzo słabe. Znacznie lepszy interes zrobimy, kupując wina z prestiżowych apelacji Doliny Rodanu. Na południu, gdzie króluje szczep grenache, są to: Châteauneuf-du-Pape, Vacqueyras, Gigondas; na północy, gdzie rządzi syrah: Hermitage, Cornas, Crozes-Hermitage, Saint-Joseph, Cete-Retie. Jeśli nasz koneser lubi wina białe, możemy mu kupić rodańskie viognier z trudno dostępnej w Polsce apelacji Condrieu. Albo solidnego rieslinga z Niemiec, Austrii lub - jeśli nie ma nic przeciwko lekkiej słodyczy - z alzackiego grand cru. Gdy idzie o wina czerwone, okazje cenowe - w porównaniu do wielkich regionów Francji - znajdziemy w prestiżowych regionach Włoch.

Dobrym pomysłem na prezent jest brunello, barolo, barbaresco, amarone oraz chianti classico. Pewniakiem jest najstarsza apelacja Hiszpanii, czyli Rioja - reserva lub gran reserva. Możemy także kupić hiszpańską Riberę del Duero lub portugalskie Douro. Jeżeli mamy pewność, że przyjaciel pija wina słodkie, możemy zaszaleć z kilkuputniowym tokajem, sauternes lub porto. Nieodmiennie sprawdza się szampan.

Wino dla aspirujących

Winoman aspirujący to człowiek, który prawdopodobnie ma w swojej biblioteczce przewodnik Parkera i któremu większą przyjemność od smaku wina sprawia posiadanie renomowanej etykiety. Po angielsku ten typ określa się wdzięczną nazwąlabel drinker. Zrobimy mu oczywiście przyjemność, kupując wysoko punktowane bordoskie châteaux, ale również supertoskany, hiszpańskie prioraty oraz wina nowoświatowe, dumnie zwane ikonami, które właśnie dla aspirujących zostały wymyślone. Istotna jest elegancja etykiety oraz ciężar butelki; mile widziane będzie magnum, a także towarzyszące winu drewniane pudełko. Wino w tym wypadku jest obiektem statusowym; kupujemy opakowanie, a nie jego zawartość, siłą rzeczy jest to więc najmniej sympatyczny, choć istniejący w naturze odbiorca naszego prezentu.

Wino dla otwartych

Człowiek otwarty na nowe doznania to nasz wymarzony adresat. Czegokolwiek mu nie kupimy, będzie szczęśliwy. Najprzyjemniej mu jednak będzie, gdy go zaskoczymy. Możemy sobie pohulać po mniej prestiżowych francuskich apelacjach bez wielkiego uszczerbku dla portfela. Miłośnikom win czerwonych kupić langwedockie faugeres, corbieres czy minervois, loarskie chinon lub saumur-champigny, przebierać w beaujolais crus, takich jak fleurie, morgon, saint-amour czy moulin-a-vent. Zwolennikom win białych podarować sancerre lub pouilly-fumé. A przede wszystkim wyszperać rzadkie autochtoniczne szczepy, w które obfitują chociażby Włochy. Jak również zaryzykować z winami pomarańczowymi i naturalnymi, które stają się coraz powszechniejszym trendem i o których nieraz w tym miejscu pisałam.

Jeszcze słowo o winiarskiej etykiecie

Gdy zdarzy nam się w święta przyjść z butelką wina jako podarunkiem dla domowników, co czasami zresztą robimy, nie oczekujmy, że ją otworzą (chyba że wcześniej ustaliliśmy, że przyjęcie jest składkowe). Prezent to prezent. Tak jak oni nie łamią konwencji, polewając nam słabe wino, a nasze skrzętnie chowając, tak my mamy prawo podać wino dobre, a podłe, które ktoś przyniesie, wylać do zlewu. Odpowiadając na pytanie "Schubert czy Schumann?": Schubert, ale tylko wtedy, gdy jest nadzieja, że osobie, której go dajemy, spodoba się tak, jak podoba się nam.