Oprócz miejsca pochodzenia kolejną obowiązkową informacją na etykiecie jest nazwa i adres firmy, która wino zabutelkowała i bierze za nie odpowiedzialność w obliczu prawa. Z naszego punktu widzenia najbardziej istotne jest to, czy wino zostało zabutelkowane w miejscu produkcji. Określenia: mis en bouteille au château (au domaine, r la propriété), imbottigliato all'origine, embottelado en origen, Gutsabfüllung, estate bottled - oznaczają, że wino zostało rozlane do butelek przez tych samych ludzi, którzy trzymają pieczę nad winnicami i winifikacją - kontrolują zatem cały proces od początku do końca. Jest to przeważnie czynnik istotnie sprzyjający jakości. Od reguły istnieją oczywiście wyjątki - chociażby wiele wspaniałych szampanów powstaje ze skupowanych winogron. W regionach, gdzie winnice są bardzo rozdrobnione (np. w Burgundii), działają negocjanci, czyli kupcy winifikujący wino z cudzych owoców (a czasem skupujący wina, by je potem samodzielnie kupażować) i butelkujący je pod własnym nazwiskiem, które - jeśli uznane - jest gwarantem dobrej jakości. Możemy też spotkać się z określeniami: cave coopérative, cantina sociale, bodega cooperativa . Oznaczają one spółdzielnię produkującą wino z winogron dostarczonych przez wszystkich jej członków. Po dostawie spółdzielnia dzieli owoce na kilka partii, zależnie od ich jakości i robi kilka serii win różniących się klasą i oczywiście ceną. Spółdzielnie winiarskie mają prawo do używania na etykiecie terminu "zabutelkowane w miejscu produkcji ". W przypadku najlepszych spółdzielni możemy trafić na butelki prezentujące świetną relację jakości do ceny.

Czy to się da wypić? Na ogół na etykietach podawany jest rocznik - choć nie jest to prawnie wymagane. Mówi on o cechach danego wina wynikających z klimatu danego roku; mówi też, czy wino jest jeszcze warte zakupu. Większość win tego świata przeznaczonych jest do szybkiej konsumpcji, zwracajmy więc uwagę, czy nie kupujemy przypadkiem zbyt starego - czyli np. trzyletniego rosé, vinho verde czy beaujolais nouveau. W zależności od kraju możemy spotkać się z różnymi określeniami oznaczającymi rocznik zbiorów - np. wł. vendemmia, hiszp. cosecha, portug. colheita. Kolejna ważna rzecz to zawartość alkoholu . Wina "wysokoprocentowe" mają mniejszy tzw. współczynnik pijalności i dają mniejszą radość picia. Jeżeli pijemy np. do obiadu i chcemy zachować trzeźwość umysłu, najbardziej bezpiecznym progiem jest 13,5% . Wszystko zależy, rzecz jasna, od równowagi wina oraz naszej wytrzymałości, ale wino mające już 14,5% alkoholu może być gorzej zrównoważone, a my możemy odpaść zmęczeni po jednym kieliszku.

Informacje, dekoracje Nie należy za bardzo przejmować się patetycznymi określeniami w rodzaju grand vin, cuvée spéciale (tradition, prestige), réserve czy vieilles vignes . Nie są one regulowane prawnie i nie dają żadnej gwarancji jakości. Vieilles vignes, Alte Reben, cepas viejas, old vines to stare krzewy, które - przynajmniej teoretycznie - dają wina bardziej skoncentrowane, głębsze, o większej pełni smaku. Żadne prawo nie określa jednak, kiedy krzew zaczyna być stary - w Europie taka adnotacja pojawia się z reguły w przypadku krzewów 30- czy 50-letnich i starszych, w Nowym Świecie już 10-letnich. Terminem często wprowadzającym klientów w błąd jest réserve, reserva czy riserva . W wielu krajach nie jest on regulowany prawnie i nic nie znaczy. Jednak w Hiszpanii, Portugalii i we Włoszech widnieje on, zgodnie z prawem, na winach, które dłużej dojrzewały przed wypuszczeniem ich na rynek i na ogół mają wyższy poziom alkoholu. Długość dojrzewania zależy od wewnętrznych przepisów danej apelacji, chociaż w Hiszpanii kategoria ta, wzorowana na regionie Rioja, jest w praktyce dość spójna: w przypadku win czerwonych reserva na ogół dojrzewa 1,5 roku w beczce i rok w butelce. Gran reserva, powstająca tylko w wyjątkowo dobrych rocznikach, spędza minimum 2 lata w beczce i 3 lata w butelce. Dodatkowo na winach hiszpańskich mamy oznaczenie crianza - dla win dojrzewanych rok w beczce i pół roku w butelce.

Szczep kontra geografia Im ściślej określony, bardziej zawężony region pochodzenia, tym wino - przynajmniej teoretycznie - wyższej jakości. Wino z Barossa Valley powinno być lepsze niż to z South Australia, które może stanowić kupaż win pochodzących z całego olbrzymiego regionu, odpowiadającego za 50% australijskiej produkcji. Na etykietach win nowoświatowych mamy ponadto informację, często pomijaną milczeniem w Europie, dotyczącą odmian , z których wino zostało zrobione. Na początku XX w. nowe kraje winiarskie, nie mając za sobą długoletnich lokalnych tradycji i własnego prawa apelacyjnego, na etykietkach swoich win powielały geograficzne nazwy europejskie, jak "Burgundy" czy "Chianti". Dopiero w latach 50. jeden z pierwszych krytyków winiarskich Frank Schoonmaker podsunął Amerykanom pomysł, by na wzór Alzacji, gdzie od dawna to było praktyką, podawać na etykiecie nazwę szczepu. Na przełomie lat 1970/80 stało się to nowoświatowym standardem znacznie ułatwiającym konsumentom zorientowanie się w złożonym winiarskim nazewnictwie. Dużo prościej (i taniej) jest zrozumieć i zapamiętać, że lubi się pinot noir, niż pojąć różnice między burgundzkimi cru. Pod koniec XX w., kiedy wina z Nowego Świata zaczęły podbijać rynek europejski, ich bardziej przystępny sposób etykietowania stał się mocną kartą przetargową. Warto jednak pamiętać, że różnice na etykietach wynikają z odrębnych filozofii: w Nowym Świecie liczy się smak owocu, w Europie - terroir, czyli siedliska.

Kontretykieta: prawda i mit Jeśli odwołalibyśmy się do psychoanalizy Freuda i Junga, to półżartem moglibyśmy powiedzieć, że etykieta opisuje ego wina, czyli jego istotną tożsamość, a kontretykieta - personę - czyli maskę, jaką ono przybiera na użytek społeczny. Możemy na niej znaleźć minitraktaty filozoficzne, wiersze, ogólnikowe, nikomu niepotrzebne stwierdzenia w rodzaju: "podawać do mięs i serów", litanie aromatów, które powinniśmy w winie wywąchać, a których jedynym celem jest wzbudzenie w nas apetytu. Wszystko to powinniśmy traktować z przymrużeniem oka. Poważnie bierzmy jedynie rzeczowe i szczegółowe informacje dotyczące użytych szczepów, długości dojrzewania, typu beczek, rodzaju gleby, na której rosną winnice, daty zabutelkowania itp. Im więcej prawdziwych szczegółów, a mniej okrągłych słów, tym bardziej możemy mieć pewność, że nie jesteśmy tylko elementem marketingowej gry, lecz winopijcą traktowanym serio.