Ci, którzy znali Zakopane z czasów pionierskich, jeszcze z ck monarchii, z okresu kiedy ćwiczyły tu drużyny Strzelca, pamiętający zawiązanie TOPR-u przez Mariusza Zaruskiego, pierwszego ratownika górskiego Klimka Bachledę oraz Rzeczpospolitą Zakopiańską Żeromskiego, mówili po wielkiej wojnie, że to już nie to Zakopane. Że lata 20. i 30. to najazd nowobogackich i zatracenie charakteru. Rafał Malczewski wyśmiewał to miejsce, a Witkacy wręcz mieszał je z błotem... A co się mówiło po kolejnej wojnie? Że to właśnie za Witkacego istniało jedyne, prawdziwe i eleganckie Zakopane i odeszło wraz ze starym Morskim Okiem i zniknięciem restauracji Trzaski. Później granicę złotych czasów określała prosperita Kmicica, o którym Skaldowie śpiewali, mknąc z Alibabkami w kuligu. Wiadomo, z tamtych czasów zostało już tylko „pucio-pucio” z piosenki Wojciecha Młynarskiego.

Nasze czasy to kolejny koniec „pępka świata”, jak o Zakopanem pisał Malczewski. To prawda, mamy tandetę, wielkie zabawy plenerowe, a o Zakopanem śpiewa teraz Sławomir. Nie zmieniło się jedno – górale jak janosiki wyciągają od panów dutki, wypada jednak zadać pytanie: czy im się one po prostu nie należą? Bo są miejsca, gdzie naprawdę warto wydać pieniądze, a czas w nich spędzony nie jest stracony.

Zakopane

Gastronomia w Zakopanem i na Podhalu jest odbiciem tego, co się dzieje w całej Polsce. Są bary szybkiej obsługi, nastawione na wielki zysk sieciówki, są lokale pomyłki, za które konsumenci płacą zgagą, a inwestorzy bankructwem, ale istnieją, i to w coraz większej liczbie, miejsca z charakterem. Znalezienie ich w czasie jednego turnusu i wyrwanie się z wartkiego nurtu Krupówek nie jest łatwe. Najlepiej zrobić to przy ulicy Generała Galicy, tam należy odbić w bok i popłynąć w kierunku placu Wolności.

W miejscu dawnej drukarni Polonia stoi niezbyt udany budynek, który mieści w podziemiach restaurację Cristina. Lokal ma duże wzięcie, bo serwowana jest tam kuchnia włoska i rzecz jasna pizza. Wszystko to przyzwoite, ale warto wspiąć się po schodkach w górę do Drukarni Smaku, autorskiego lokalu Sebastiana Krauzowicza [sylwetkę i osiągnięcia Sebastiana Krauzowicza magazyn „Kuchnia” opisywał w 2017 r.]. Góral, który nabrał doświadczenia w świecie, selekcjoner kulinarnej kadry Polski, zwolennik nowej polskiej kuchni, stworzył niezwykle interesującą kartę. Kilka lat temu byłaby pewnie katastrofą, ale polska publiczność się wyrobiła, więc można już prowadzić kuchnię dla nieprzypadkowej klienteli. Mój typ sprawdzony wielokrotnie to na przystawkę tatar z podwędzanej polędwicy (45 zł) lub pierożki jagnięce i grzyby sezonowe (34 zł), dalej zupa kurkowa z szalotką (22 zł) i wreszcie policzki wołowe z purée ziemniaczanym (47 zł), koniecznie ze szpinakiem (8 zł)!

Restauracja Halka
Restauracja Halka materiały prasowe

Innym godnym polecenia miejscem jest restauracja Halka w hotelu Aries. Już sam budynek budzi ciekawość, bo dawny Dom Turysty poddano czemuś więcej niż tylko gruntownemu remontowi. Wnętrze Halki urządzone jest z góralskim przepychem, a jadłospis udowadnia, że szef kuchni Michał Lelka próbuje łączyć góralską tradycję z kuchnią europejską. Wśród ciepłych przystawek są obok siebie i oscypek z żurawiną (23 zł), i żabie udka (41 zł). Na pierwsze można wybrać któryś z włoskich makaronów, na przykład garganelli z salami, szpinakiem i orzeszkami pinii (37 zł), a na drugie wziąć dzika z kartoflami z ogniska oraz paloną marchewką (50 zł).

Smacznie, ale kolacja w Halce może być tylko przygrywką do dania głównego, jakim są wystawiane w znajdującym się pod restauracją klubie Le Scandale „Rozmowy z diabłem” Leszka Kołakowskiego. To spektakl Teatru Witkacego w reżyserii i wykonaniu Marka Wrony.

Wege i bez glutenu albo kulturalni

Zwolennikom bardziej młodzieżowego podejścia do gastronomii – więcej światła, jasne kolory, proste meble oraz oferty dla wegan i bezglutenowców – polecam znajdujący się na dole Krupówek STRH Bistro Art Cafe. Zaletą lokalu jest możliwość uniesienia się ponad hałaśliwą ulicę – dosłownie i w przenośni – i zanurzenia w zupełnie innym świecie. Na strychu można nie tylko wypić kawę i coś zjeść, np. jabłecznik na ciepło z lodami śmietankowymi (14 zł) lub bezglutenowe ciasto migdałowe (15 zł), jajecznicę z wędzonym łososiem, koperkiem i kwaśną śmietaną (16 zł) czy burgera
(zarówno klasycznego, jak i wersji wege po 24 zł), ale także obejrzeć wystawę zdjęć lub obrazów, wysłuchać koncertu, spotkać się z ludźmi kultury i sztuki oraz ze sławnym Andrzejem Bargielem, który zdobywa himalajskie szczyty, by później zjechać z nich na nartach. Lokal prowadzą brat Grzegorz i jego żona Paulina, z domu Rzankowska, która kontynuuje rodzinną tradycję – Rzankowscy są bowiem znani z prowadzenia zakopiańskiej sieci cukierni Samanta.

Kolejnym miejscem oferującym spotkanie ze sztuką jest Kawiarnia AB Teatru Witkacego. Tu liczą się nie tylko kawa, herbata i ciastka, ale także, a może przede wszystkim, nawiązujący do przedwojnia wystrój i atmosfera. Nie można jej uzyskać w żadnym innym miejscu, bo tylko w tej kawiarni grane są przedstawienia.
W moim menu ulubionym daniem są „Człapówki – Zakopane”, niezwykle aktualny zbiór przedwojennych tekstów i piosenek oparty głównie na twórczości Andrzeja Struga (cena biletu normalnego – 70 zł, ulgowego – 50 zł), jeśli zaś chodzi o scenę główną, polecam „Operetkę” Gombrowicza z absolutnie obłędnymi kostiumami Jacka Staniszewskiego (normalny – 85 zł, ulgowy – 65 zł). Ceny w menu kawiarnianym: szarlotka i inne ciasta (7 zł), kawa i herbata (8 zł).
Kawiarnia w Witkacym to oczywiście wieczór, a za dnia... W słoneczny dzień pięknie byłoby wypić kawę, siedząc sobie na Gubałówce, ale to wspomnienia z czasów, kiedy nie było tam najwyżej położonego bazaru w Polsce. Więcej spokoju i ciszy zapewnia znajdujące się w samym sercu Zakopanego Cafe Tygodnika Podhalańskiego. Kawiarnia mieści się na samym szczycie domu towarowego Granit. Można się tam poczuć jak na warszawskim Pałacu Kultury i Nauki, widok jest przepiękny, bo nie widać budynku, z którego się patrzy. Granit nie jest perłą architektury, ale rozciągająca się z niego panorama jest wspaniała, a dobra kawa i słodkości pomagają uatrakcyjnić pobyt na najwyższym zakopiańskim dachu. Szarlotka na ciepło z lodami (12 zł), kawa americana (8 zł), herbata (6 zł), na życzenie obsługa podaje koce.

Spacerkiem po górach

Kto zasmakuje w dachu Zakopanego, ten być może zdecyduje się udać na obiad z deserem jeszcze wyżej. Jedzenie plus górski spacer to godny polecenia sposób na spędzenie dnia. Najbliżej jest do hotelu górskiego Kalatówki, ale w sezonie grozi to wzięciem udziału w pochodzie takim jak na Krupówkach. Proponuję zatem półtoragodzinną wycieczkę do schroniska Murowaniec. Według przewodnika tyle właśnie idzie się z Kuźnic, pokonując ponadpięciokilometrową trasę i wspinając się około pięćset metrów w górę. Warto jednak zarezerwować pół godziny więcej, a nade wszystko zaopatrzyć się w górskie buty i kijki, odpowiedni strój oraz sprawdzić na stronach TOPR-u i TPN, czy nie ma przeciwwskazań pogodowych. Nagrodą jest oderwanie się od tłumów, widoki, a na finiszu... naleśniki z serem i szarlotka. W schronisku są też dania obiadowe, ale ja mam na wysokościach słabość do słodkości – szarlotka na ciepło (11 zł) oraz naleśniki (25 zł) nigdzie nie smakują jak właśnie tam. Pięć kilometrów to nie jest dużo, ale trzeba pamiętać, że to tylko połowa trasy, trzeba jeszcze zejść!

Do Zakopanego nie przyjeżdża się już na narty, zimowa stolica Polski to przede wszystkim kurort ze spacerowiczami. Doświadczeni narciarze zjeżdżają z Kasprowego, który nie pomieści wszystkich chętnych, zostaje zatem szusowanie w Witowie, Białce i Bukowinie, zdarzają się też wypady na Słowację. Stąd słów kilka o zakopiańskich satelitach.

Bury Miś w Bukowinie
Bury Miś w Bukowinie materiały prasowe

W okolicy

W Murzasichlu na wymagających klientów czeka restauracja Le Chalet, restauracja jak to w górach – regionalna. Ale w tym przypadku nie chodzi o Podhale, ale o regio di Parma. To jedna z najstarszych restauracji włoskich w Polsce. Założyła ją w 1991 roku na swojej ojcowiźnie Halina Polak-Graffi, mając za wspólnika męża Roberto. Teraz prowadzi ją już drugie pokolenie rodziny; gości wita Marysia Wojtecka, szefem kuchni jest Paolo Graffi. Paolo, który jest architektem i absolwentem włoskiej szkoły gastronomicznej, postawił nie na projektowanie domów, lecz kontynuowanie rodzinnej tradycji. I dobrze! Restauracja pod nowym kierownictwem uczyniła udany, choć niezwykle ryzykowny krok. Drugie pokolenie Graffich zrezygnowało ze złotej żyły, jaką jest pizza, czyli ulubione danie klienta masowego, stawiając na tych, którzy znają włoską kuchnię i mają większe wymagania. 

Ta restauracja to dla mnie problem. I to poważny, bo gdy wyjeżdżam do Włoch, cały czas próbuję znaleźć kogoś, kto robiłby saltimboccę (47 zł) lepiej niż w Murzasichlu! Włosi z Włoch przegrywają za każdym razem, a ja zupełnie niepotrzebnie próbuję.
Karta w La Chalet nie jest długa, a dania stoją na jakości i świeżości produktów, dlatego nie tylko moje ukochane scaloppine al limone (34 zł), ale także domowej roboty makaron z masłem i pieprzem oraz parmezanem czy po bolońsku (27 zł), czy risotto po parmeńsku (39 zł), zdawałoby się banalne dania, urastają do rangi epickiego przeżycia gastronomicznego. Kierowcy mogą się napić włoskich napojów: crodino (7 zł) lub sanbittera red (7 zł).

Familia Graffi to nie jedyni podhalańscy Włosi. W Białce od kilkunastu lat prowadzi swoją Baitę Salvatore Lucchino. Salvatore także jest architektem, ale jego kuchnia, w przeciwieństwie do tej Paola, opiera się na daniach z Kalabrii i Sycylii. Są dania z karty, ale najlepiej zdać się na gospodarza i zamówić menu degustacyjne (100 zł od osoby).

W Bukownie są trzy miejsca godne polecenia. Najstarszym jest Bury Miś, który jest kolejnym wcieleniem legendarnego Misia. Trzeci z kolei właściciele knajpy – małżeństwo Ewa i Bartek Kolbuszowie – dodali w roku 2002 do nazwy Miś przydomek Bury i stworzyli lokal, o którym powiedzieć „niebanalny” to mało. Bartek jest metaloplastykiem, więc wnętrze zdobią jego rzeźby. Można zatem odnieść wrażenie, że to wszystko, co to miejsce ma do zaoferowania. Na szczęście pomysł na menu, który wprowadził nieżyjący już mistrz Tadeusz Struś, jest znakomitym połączeniem góralskiej tradycji z odrobiną nowoczesności. Zupa czosnkowa (16 zł), płonące kabanosy (17 zł), rewelacyjna baranina z masłem czosnkowym (34 zł) czy ociekający oscypkiem kotlet góral (27 zł) lub placek po zbójnicku (28 zł) to dania flagowe. Na przystawkę warto wziąć rydze (29 zł) z moskolem (11 zł), a wszystko zakończyć szarlotką (12 zł) lub buromisiowymi lodami (17 zł). Lokal ma tylko jedną wadę, mimo że wiele osób sądzi, że to bardziej galeria niż restauracja, to w sezonie knajpka i tak przeżywa prawdziwe oblężenie.

Szef Sylwester Lis, Bukovina
Szef Sylwester Lis, Bukovina Michał Zięba


Jeżeli Bury Miś jest gospodą, w której można się pojawić w stroju narciarskim, to restauracje należące do Resortu Bukovina, czyli Bukovina i WIDOK, są miejscami, gdzie wymagana jest już elegancja. Zwłaszcza w WIDOKU mieszczącym się w hotelu Harnaś, będącym jednym z wybitniejszych dzieł polskiego modernizmu. Do niedawna obu restauracjom szefował Sylwester Lis. W grudniu doszło do zmiany: pan Lis skupił się na Bukovinie, a kierownictwo WIDOKU objął Marcin Gruszka. Stoi przed nim nie lada wyzwanie, bo poprzednik ustawił poprzeczkę wysoko, tworząc dania w udany sposób łączące tradycję z nowoczesnością. Gruszka ma jednak renomę, za którą stoi pomoc regulaminowa. Hotel Harnaś funkcjonuje bowiem w unikalnej w Polsce formule 15+, zatem gośćmi nie są tu dzieci. W starej karcie ceniłem moskole z wędzonym pstrągiem i kurkami (19 zł), jesiotra z miejscowej hodowli w Jurgowie (47 zł) oraz filet z kaczki z risotto z migdałów i słonecznika (45 zł).

Restauracja Widok
Restauracja Widok materiały prasowe

Po sąsiedzku

Na koniec wypad za granicę, na haluszki – kluseczki bryndzowe lub ziemniaczane ze skwarkami. Rzecz znakomita, ale na Podhalu gatunek ginący, który przetrwał i występuje niemal stadnie na Słowacji. Można wręcz powiedzieć, że oprócz vyprážanego syra i cesnakovej to filary gastronomii południowych sąsiadów. Najbliższy granicy lokal to Kolowrat – 3 kilometry od Łysej Polany lub 7 od dawnego przejścia Jurgowa. Warto wpaść tam na bryndzové halušky (5,60 euro), strapacky, czyli ziemniaczane kluseczki z kapustą i skwarkami (5,40 euro), lub vyprážaný syr (7,20 euro). To może być szok, bo będzie to obiad w cichszym i mniej zadeptanym miejscu niż polskie Tatry, z fantastycznym widokiem na Hawrań, do tego z hotelu, który został zbudowany przez czechosłowacką partię komunistyczną na terenie posiadłości książąt Hohenlohe. Mieli rozmach towarzysze z Czechosłowacji!

ADRESY I TELEFONY

• Drukarnia Smaku Cristina – Zakopane, pl. Niepodległości 7, tel. 662 833 833
• Halka, hotel Aries – Zakopane, Zaruskiego 5, tel. 18 544 44 66
• STRH Bistro Art Cafe – Zakopane, Krupówki 4a, tel. 18 200 18 98
• Kawiarnia AB, Teatr Witkacego – Zakopane, ul. Chramcówki 15, tel. 18 20 00 660 oraz kasy teatru, tel. 600 00 15 14
• Cafe Tygodnika Podhalańskiego
– Zakopane, dom towarowy Granit,
IV piętro, tel. 18 200 02 29
• Schronisko PTTK „Murowaniec”– Hala Gąsienicowa, tel. 18 201 26 33 (spacer ponad godzinę żółtym szlakiem na Przełęcz między Kopami, później ok. pół godziny niebieskim szlakiem na Halę); informacja turystyczna TPN, tel. 18 20 23 300 lub 18 20 63 799, www.pogoda.topr.pl/
• Le Chalet – Murzasichle, ul. Sądelska 86b, tel. 18 208 43 82
• Baita – Białaka Tatrzańska,
ul. Środkowa 204b, tel. 882 480 517
• Bury Miś – Bukowina Tatrzańska, ul. Długa 154, tel. 18 207 81 23
• Restauracja WIDOK Hotel Harnaś – Bukowina Tatrzańska, Wierch Buńdowy 11; tel. 18 202 54 60
• Kolowrat, Wellness Hotel Montfort Tatry – Słowacja, Tatranská Javorina 27;
tel. +421 52 789 56 22.