Zjeść po ukraińsku we Wrocławiu? Można i to całkiem dobrze! Gdzie i na co się wybrać? Sprawdzamy

Agnieszka Szydziak
Kozacka Chata

Kozacka Chata (fot. Agnieszki Szydziak)

Ziemie Odzyskane i dawne Kresy Wschodnie po powojennych rozliczeniach łączy szczególna więź, także ta kulinarna. Obecnie co dziesiąty mieszkaniec Wrocławia to Ukrainiec i ze świecą szukać lokali gastronomicznych, w których nie jest zatrudniony choć jeden przybysz zza południowo-wschodniej granicy. Mają więc oni ogromny wpływ na dynamicznie rozwijającą się tutejszą gastronomię, tym bardziej, że kilkoro z nich otworzyło tu swoje lokale.
1 z 3
fot. Agnieszki Szydziak
fot. Agnieszki Szydziak

Zjeść po ukraińsku we Wrocławiu? Można i to całkiem dobrze! Gdzie i na co się wybrać? Sprawdzamy

Ziemie Odzyskane i dawne Kresy Wschodnie po powojennych rozliczeniach łączy szczególna więź, także ta kulinarna. Obecnie co dziesiąty mieszkaniec Wrocławia to Ukrainiec i ze świecą szukać lokali gastronomicznych, w których nie jest zatrudniony choć jeden przybysz zza południowo-wschodniej granicy. Mają więc oni ogromny wpływ na dynamicznie rozwijającą się tutejszą gastronomię, tym bardziej, że kilkoro z nich otworzyło tu swoje lokale.

Kozacka Chatka, Wrocław, Wejherowska 19a i Energetyczna 14

Najdłużej, bo już sześć lat, działającym miejscem z kuchnią ukraińską we Wrocławiu jest Kozacka Chatka. Dziś to już dwa nieduże bistra. Od początku prowadzą je Iryna Jezior i Ołena Marciniak, które, mimo iż pochodzą z jednego miasta na Zaporożu, poznały się dopiero we Wrocławiu.

Wnętrza Kozackich Chatek nawiązują do wystroju gospód, a ozdobiono je folklorystycznymi malowidłami, rustykalnymi tkaninami i glinianymi naczyniami. Do dziś w menu tego miejsca znajduje się absolutna klasyka prostej kuchni ukraińskiej. Każdego dnia, uwzględniając sezonowo dostępne warzywa i owoce oraz podstawowe produkty używane w ich rodzimej kuchni, takie jak - mąka, nabiał, mięso, cebula i duża ilość przypraw, Ołena przyrządza dania, których nauczyła się gotować od babci. Menu nieznacznie się zmienia, ale zawsze zjemy tutaj, tak ważne w kuchniach słowiańskich zupy: soliankę z kilku rodzajów mięs i kiełbas, z dużą ilością warzyw, oliwkami, kiszonymi ogórkami i śmietaną (14 zł), zupę gryczaną z jajkiem na twardo (8zł) i oczywiście barszcz, tu w wersji wegetariańskiej (10 zł).

Co dzień dostępne są wytrawne i słodkie warieniki (ok. 13 zł), to ukraińska wersja pierogów, zgrabne pielmieni (16 zł), podawane także z rosołem oraz różnego rodzaju pulpety z kasz, mięs i warzyw w sosach, ukrywające się pod wdzięcznymi nazwami: gryczanik (14 zł), leniwy gołąbek, pyżyk lub ryżyk (9 zł). Przysmaki Kozackiej Chatki można kupić też na niedzielnym Wrocławskim Bazarze Smakoszy.

2 z 3
fot. Agnieszka Szydziak
fot. Agnieszka Szydziak

Knajpa Kres, Wrocław, ul. Ofiar Oświęcimskich 19

Od czterech lat działa Knajpa Kres założona przez dwudziestokilkulatka Illyę Tandura, którego wspierają rodzice - w kuchni mama, a w sprawach administracyjnych tata. Illya, który po polsku mówi niemal bez obcego akcentu, zaznacza, że ich koncept zbudowany jest na trzech zasadach. Po pierwsze, wszystko jest przygotowywane od podstaw i na świeżo, na miejscu. Po drugie, ma być maksymalnie szczere, czyli adekwatne do umiejętności i możliwości kuchni, oparte na recepturach, które szefowa kuchni (pasjonatka kulinariów i zawodowa kucharka) zna na wskroś. I po trzecie - serwowane tu potrawy to pozycje nieoczywiste, ale dzięki którym można opowiedzieć o bogactwie ukraińskiej kuchni przez wieki poddawanej różnorodnym wpływom.

W ten oto sposób menu Kresu wypełniło się potrawami związanymi z historią rodziny Tandurów i Ukrainy. Na stałe znajdziemy w nim skrajnie bogaty barszcz ukraiński na mięsnym bulionie (13/18 zł), zaporoski kulisz z prosem i grzybami (11/16 zł), gruzińskie charczo (12/17 zł), które wypełnione orzechami włoskimi i ryżem swoją konsystencją zbliża się raczej w stronę gulaszu. Drugie dania to równie sycące propozycje, a wśród nich flagowa pozycja Kresu - kozackie mięso, które powstało z połączenia kilku tradycyjnych receptur (21/28 zł), połtawskie gałuszki, czyli gotowane na parze kluski z mąki i kefiru, zapiekane później albo z mięsem i suszonymi śliwkami lub w wersji wegetariańskiej w sosie śmietanowym z pieczarkami i cebulą (13/18 zł). W tej części menu gości mój ukochany banosz - kasza kukurydziana gotowana na gęsto w mleku i śmietanie, podawana z bryndzą i skwarkami z boczku (18/23 zł). W weekendy funkcjonuje tutaj karta z daniami specjalnymi, w której znajdują się pozycje wymagające dłuższego czasu przygotowania albo przyrządzone z produktów trudniejszych do zdobycia, na przykład chinkali (pierożki), czy uzbecki lagman (zupa).

Knajpa Kres
fot. Agnieszka Szydziak

W Kresie możemy wybierać pomiędzy mniejszą i większą wersją dań (ceny w nawiasach), ale z pewnością nie warto odpuścić wypiekanych w restauracji i uroczo zdobionych tortów, w tym najsłynniejszego - kijowskiego. Standardy wyznacza tutaj autentyczność i jakość, a nie ścisłe przestrzeganie tradycji, dlatego Tandurowie włączyli do swojego menu kawy wypalane przez wrocławski Czarny Deszcz, herbaty z tutejszej Czajowni, piwa z kraftowego (rzemieślniczego) browaru Starokladno spod czeskiej Pragi, czy gruzińskie wina. Kres blisko współpracuje z Fundacją Ukraina i jest miejscem, skupiającym środowisko artystyczne, odbywają się tu pokazy filmowe, koncerty i spotkania literackie.

3 z 3
fot. Agnieszka Szydziak
fot. Agnieszka Szydziak

Lviv, Wrocław, ul. Legnicka 25 i Zatorska 60a

W zeszłym roku Lviv - kawior, wódka, bliny wzbogacił wrocławską scenę gastronomiczną. Andrzej Kachur, który na Ukrainie skończył prawo, przyjechał do Polski po zarobek, a że zawsze lubił gotować, postanowił, że znajdzie zatrudnienie w gastronomii. Tak trafił do pizzerii na Legnickiej, w której na samym początku zjadł najgorszą pizzę w swoim życiu. Czas mijał, a Andrzej ze zmywakowego awansował na głównego kucharza i namówił właściciela, żeby do menu włączyć dania ukraińskie. W 2017 przejął lokal, by otworzyć go ponownie na własnych zasadach.

Lviv
fot. Agnieszka Szydziak

Koncepcja jest prosta i jasna, a menu krótkie. Przede wszystkim Andrzej serwuje potrawy, które jadło się u niego w domu - niewymagające skomplikowanej technologii, a bardziej czasu i nakładu pracy, szczególnie, że wszystko przyrządzane jest na świeżo. Na start wizyty Lviv proponuje cudownie delikatne bliny z kawiorem (30 zł), barszcz ukraiński (9,50 zł) lub zupę dnia. Wśród dań głównych znajdziemy placki ziemniaczane (9-30 zł), w których nie ma mąki, podawane z różnymi, nie zawsze tradycyjnymi, dodatkami. Są to: sos pieczarkowy, kurczak, szpinak z jajkiem sadzonym, ozór wołowy, kawior, obok nich również pielmieni, które warto skonsumować z octem oraz pierogi ruskie. Posiłek kończą syrniczki z musem owocowym. Smak jest pełny, a dania dla niektórych mogą okazać się dość tłuste, dlatego idealnie pasuje do nich zawarta w nazwie restauracji wódka (ukraiński Nemiroff) lub piwa z browaru Obolan.

Gdzie we Wrocławiu wypić dobrą kawę

Dwa ostatnie miejsca opowiadają historię młodej Ukrainy, która podróżuje i przywozi do ojczyzny smaki z zachodu. Kateryna i Anton zafascynowali się w Barcelonie kawą speciality i byli jednymi z pierwszych w swoim kraju, którzy zaczęli wypalać kawę z wysokiej jakości ziaren. Otworzyli hipsterką Kawiarnię KoKo w Chersoniu i od 6 lat prowadzą ją z wielkim powodzeniem. To u nich siostra Kateriny Krystyna z mężem Oleksandrem "uczyli się kawy". A potem przyszła wojna i ci drudzy stwierdzili, że mimo iż zaangażowani są w wiele społecznych działalności, wyjeżdżają do Polski.

We Wrocławiu założyli Gniazdo, bo spodobała im się legenda o Lechu, Czechu, Rusie i ich budowie gniazda. Byli pierwszą kawiarnią speciality, która otworzyła się przy głównej osi miasta, w starej kamienicy Sachsów z widokiem na Operę Wrocławską i Hotel Monopol oraz urokliwym patio, w którym latem rozstawia się ogródek. Od początku wiedzieli, że chcą wokół siebie budować społeczność, dlatego prowadzą warsztaty i cuppingi (degustacje kawy), a ściany ich miejsca zdobią prace zaprzyjaźnionych artystów. Można u nich zjeść śniadania, bajgle i pięknie wyglądające, pyszne ciasta, takie jak w kawiarniach w Barcelonie czy Londynie.

Ale wracając jeszcze do początku historii, czyli do Kateryny i Antona - oni też rok temu przyjechali do Wrocławia i po okresie uczenia się, jak prowadzić kawiarnię w Polsce, pod koniec 2017 otworzyli swoje miejsce - Paloma Coffee & Roaster przy Placu Solnym. Jego profil podobny jest do tego, co znamy z Gniazda - również napijemy się tutaj kaw z ziaren speciality, parzonych w ekspresie ciśnieniowym lub metodami alternatywnymi, zjemy ciacho (czasem pojawia się ukraiński "Napoleon"), makaroniki, proste śniadania i croissanty z wytrawnym nadzieniem. Sercem tego miejsca jest roaster, który codziennie wypala wyjątkowe ziarna kawy sprowadzane z całego świata.

Spotkanie przy stole to jeden z ważniejszych elementów społecznego życia Ukraińców - dzielą go z rodziną, przyjaciółmi, czy jak w moim przypadku - nowo poznanymi osobami. Z pewnością ugoszczą tym, co mają najlepszego, nieważne, czy to kawior, czy placek -wszystko przyprawią wielkim zaangażowaniem, któremu trudno się oprzeć.