Bośnia i Hercegowina - ćevapi ponad podziałami

Mirosław Wlekły
Mięsiwa pieczone na ruszcie

Mięsiwa pieczone na ruszcie (Fot. Mirosław Wlekły)

Przez 400 lat bośniackie ziemie zajmują Turcy. W 1992 roku wybucha tu wojna. Dziś krajem rządzą przedstawiciele trzech narodów: Boszniacy, Serbowie i Chorwaci. Jednak pogmatwana historia nie ma zbyt wielkiego wpływu na kulinarne gusta miejscowych: wszyscy zajadają się ćevapi.
1 z 6
Fot. Mirosław Wlekły
Fot. Mirosław Wlekły

Mavlud - bośniackie święto

Drewniane ogrodowe stoły wokół gigantycznych rusztów rozkładali już od rana. Z piekarni dowozili chleb, a z zagród nabite na pale jagnięta. Ulica zapełniała się pielgrzymami. W Blagaju, pół godziny drogi od Mostaru, w pierwszy piątek maja Bośniacy świętują mavlud (polscy muzułmanie mówią: miełlud), urodziny proroka Mahometa. Na parkingu przed miastem sznur autobusów, które przywiozły pielgrzymów z całego kraju. U źródeł turkusowej rzeki Buny monastyr derwiszów, sanktuarium bośniackich muzułmanów wybudowane w 1520 roku. Przez cały weekend tłoczą się wokół niego wierni. Śpiewają pieśni na cześć proroka, opowiadają historie z jego życia, czytają Koran. I jedzą.

 

Mocno pali słońce, więc na posiłek szukają zacienionych miejsc, o które nietrudno, bo monastyr zbudowano u stóp skalnej ściany, dobrze chroniącej przed słońcem. U jej podnóża rozkładają koce, wyciągają domowe wypieki, świeże truskawki, suszone figi. Dołem rwie rzeka, spływa po kaskadach i omywa tarasy zbudowanych na rzece restauracji.

Pstrągi z rzeki Buny.Fot. Mirosław Wlekły

Kelner staje na murku i rozrzuca przynętę. W wodzie kotłują się pstrągi. Zanurza siatkę na kiju, wyławia kilka ryb. Niesie je do kuchni. Chwilę później już skwierczą na patelni.

 

Danie kosztowało niewiele. Pstrągi na talerzu były dwa: solidnie przyprawione i przypieczone. Soczyste. W towarzystwie gotowanych ziemniaków, ze szpinakiem i z plasterkami pomarańczy. Muzułmanki w chustach lub bez chust, ze spiętymi lub rozpuszczonymi włosami, i odświętnie ubrani muzułmanie zajadają się nimi ze smakiem. Ale ryba z turkusowej Buny to dopiero początek uczty.

Na majowe święto proroka Mahometa (mavlud) co roku zjeżdżają do Blagaju tłumy, by się pomodlić, porozmawiać, ale i dobrze zjeść.Fot. Mirosław Wlekły

Bo mavlud to nie tylko sacrum, lecz także profanum. W Blagaju świąteczny weekend wygląda jak w Polsce odpust. Przyjeżdżają zdezelowane karuzele, stragany kuszą dzieci chińskimi zabawkami i nawet leje się piwo, bo Bośniacy nie należą do najbardziej konserwatywnych muzułmanów.

 

Specjałem i gwoździem kulinarnego programu są jagnięta z rusztu. Nabija się je w całości na grube i długie pale, a potem opieka nad ogniem wzdłuż głównej ulicy Blagaju. Ja zamawiam porcję mięsa na stoisku Markoviców: ojciec przynosi jagnięta, syn dogląda rusztu, matka rąbie mięso maczetą, zamiast na talerz, nakłada je na folię. Dodaje przecięty na kilka części bochenek pszennego chleba. Porcja za około 30 złotych nasyci dwóch głodomorów. - Na dzisiaj przygotowaliśmy piętnaście jagniąt - mówi Mustafa Marković. Stoisk takich jak jego, ustawionych wzdłuż dojazdowej ulicy do monastyru, jest kilkanaście. Kogo nie stać na jagnię, zajada się kurczakami z rusztu.

 

Miejscowe specjały na jarmarku w Blagaju.Fot. Mirosław Wlekły

 

Na targu: stragany z truskawkami i czereśniami. Powodzeniem cieszą się domowe miody (najpopularniejszy jest lawendowy), dżemy z wiśni, soki z róży i leczniczy wyciąg z fig, podobno zbawienny przy przeziębieniach. Baby w kolorowych chustach palą papierosy i popijają bosanską kafę. Kelner przynosi ją w tygielku zwanym džezva, miedzianym i bogato zdobionym. Gotuje się ją trzykrotnie. Dopiero potem starannie przelewa bez fusów do filiżanek. Można posłodzić, można też wypić jak to robią miejscowi: kostki cukru podawane są na patyczku, moczy się je w naparze i oblizuje, popijając gorzką kawę.

2 z 6
Fot. Mirosław Wlekły
Fot. Mirosław Wlekły

Smaczny post

Amerykańska dziennikarka Barbara Demick w książce ?W oblężeniu. Życie pod ostrzałem na sarajewskiej ulicy? (Czarne, 2014) pisze:
Przed wojną ulica Logavina szczyciła się dużym, dobrze zaopatrzonym sklepem samoobsługowym ? jugosłowiańskie supermarkety bardziej przypominały sklepy w zachodniej Europie niż w Polsce czy na Węgrzech ? ale wkrótce straszyły w nim puste metalowe regały i smętna, czarno-biała fotografia marszałka Tity przypięta do jednej ze ścian.
Demick pisze też o czterdziestoletnich wysokoproteinowych sucharach, resztkach z wojny w Wietnamie, które Amerykanie darowali sarajewianom, o słynnym przepisie na niewymagające pieczenia ciasto z kremem z tychże sucharów,
czasopiśmie ?Preporod?, wydawanym przez Towarzystwo Kulturalne Muzułmanów, które prowadziło stałą rubrykę wojennych przepisów kulinarnych. Wśród nich: bezmięsne kotlety schabowe lub ciasto z czterdziestoletnich amerykańskich sucharów. Najgłośniej pomstowano na konserwę mięsną o nazwie ICAR,

W 1992 roku, kiedy rozpada się Jugosławia, na terenach Bośni i Hercegowiny wybucha wojna. Najkrwawsza w Europie od czasu II wojny światowej. W walkach i czystkach etnicznych ginie sto tysięcy ludzi. Bośniacy, dawniej żyjący całkiem dostatnio, podczas wojny muszą się nauczyć gotować z niczego. Amerykańska dziennikarka Barbara Demick w książce "W oblężeniu. Życie pod ostrzałem na sarajewskiej ulicy" (Czarne, 2014) pisze: Przed wojną ulica Logavina szczyciła się dużym, dobrze zaopatrzonym sklepem samoobsługowym - jugosłowiańskie supermarkety bardziej przypominały sklepy w zachodniej Europie niż w Polsce czy na Węgrzech - ale wkrótce straszyły w nim puste metalowe regały i smętna, czarno-biała fotografia marszałka Tity przypięta do jednej ze ścian.


Demick pisze też o czterdziestoletnich wysokoproteinowych sucharach, resztkach z wojny w Wietnamie, które Amerykanie darowali sarajewianom, o słynnym przepisie na niewymagające pieczenia ciasto z kremem z tychże sucharów, czasopiśmie "Preporod", wydawanym przez Towarzystwo Kulturalne Muzułmanów, które prowadziło stałą rubrykę wojennych przepisów kulinarnych. Wśród nich: bezmięsne kotlety schabowe lub ciasto z czterdziestoletnich amerykańskich sucharów. Najgłośniej pomstowano na konserwę mięsną o nazwie ICAR, która większość ludzi przyprawiała o rozstrój żołądka. Weterynarze przestrzegali, żeby nie karmić nią kotów ani psów. Wojna mści się na Bośniakach do dziś: prawie 45-procentowym bezrobociem (wśród młodych - prawie 70%), zrujnowanymi i wciąż nie do końca odbudowanymi miastami, nędzą (co piąty mieszkaniec kraju żyje w ubóstwie).

 

Na majowe święto proroka Mahometa (mavlud) co roku zjeżdżają  do Blagaju tłumy, by się pomodlić, porozmawiać, ale i dobrze zjeść.Fot. Mirosław Wlekły

Ludzie zaczęli jeść tanio i skromnie,  jednak i tak smacznie.

Teraz to państwo federacyjne. Składa się z Republiki Serbskiej i Federacji Bośni i Hercegowiny. W stolicy tej pierwszej - Banja Luce - zachwycam się pljeskavicą. Nad rwącą rzeką Vrbas, dopływem Sawy, jem ją w karczmie Tihe Noći. "Bałkańskie hamburgery" to mieszanka różnych mielonych mięs (może być: wołowina, baranina, koźlina, a nawet gdy kuchnię prowadzą Serbowie, a nie muzułmanie - wieprzowina) z dodatkiem cebuli, czosnku, papryki i sera. Całość formuje się w duże kotlety i dobrze zrumienione na ruszcie wkłada do chlebka lepinje (pita).

Smaczne popołudnie w Mostarze: talerz różności w restauracji Šadrvan.Fot. Mirosław Wlekły

W karczmie Tihe Noći do plastrów surowej cebuli dodano ostrą papryczkę. Zagryzam nią pljeskavicę, popijam zimnym piwem Nektar, chlubą banjaluckiego browaru. Na przekąskę - a jakże, jesteśmy przecież w stolicy Republiki Serbskiej: serbska sałatka z pomidorami, surową cebulą oraz papryką.

3 z 6
Fot,. Mirek Wlekły
Fot,. Mirek Wlekły

Świeży smak žilavki

Czekania na bosanski lonać nie można marnować, najlepiej poświęcić je na życie towarzyskie. Przy kieliszku žilavki lub czerwonego vranaca. To najsłynniejsze hercegowińskie szczepy. Jedne z najznakomitszych win produkują mnisi w starym prawosławnym klasztorze Tvrdoš niedaleko Trebinje, na południowym krańcu kraju.
W świeżym smaku mocnej (ponad 13% alkoholu) žilavki wyczuwa się brzoskwinie, kiwi i miód. Najlepsze roczniki vranaca dojrzewają w 150-letnich beczkach w XV-wiecznych piwnicach. Klasyczny smak vranaca przypomina aromat  żurawiny i wiśni. Jego grona dojrzewają na 70 hektarach Petropavlovsko Polje, na terenach, gdzie dawno temu lasy wykarczowali wenecjanie. W winnicach pomiędzy Górami Dynarskimi a Adriatykiem, w miejscu, gdzie gorące lat

Tylko od święta Bośniacy pozwalają sobie na bosanski lonać. Narodową potrawę przygotowuje się tak: wołowinę i barani udziec kroi się w kostkę jak na gulasz. Cielęcą nóżkę gotuje się i kroi w paseczki, a potem obsmaża wraz z boczkiem. Układa się to w głębokim kociołku na przemian z warzywami. Przykrywa warstwą ziemniaków i zalewa rosołem z gotowania cielęciny i butelką białego wina, najlepiej bośniacką žilavką. Dodaje się czosnku, ziół i trzyma w piekarniku przez cztery godziny.

Czekania na bosanski lonać nie można marnować, najlepiej poświęcić je na życie towarzyskie. Przy kieliszku žilavki lub czerwonego vranaca. To najsłynniejsze hercegowińskie szczepy. Jedne z najznakomitszych win produkują mnisi w starym prawosławnym klasztorze Tvrdoš niedaleko Trebinje, na południowym krańcu kraju.

Hurmaica w kawiarni przy Starym Moście.Fot. Mirosław Wlekły

W świeżym smaku mocnej (ponad 13% alkoholu) žilavki wyczuwa się brzoskwinie, kiwi i miód. Najlepsze roczniki vranaca dojrzewają w 150-letnich beczkach w XV-wiecznych piwnicach. Klasyczny smak vranaca przypomina aromat  żurawiny i wiśni. Jego grona dojrzewają na 70 hektarach Petropavlovsko Polje, na terenach, gdzie dawno temu lasy wykarczowali wenecjanie. W winnicach pomiędzy Górami Dynarskimi a Adriatykiem, w miejscu, gdzie gorące lata,  łagodne zimy, śródziemnomorski klimat i kamieniste ziemie  sprzyjają produkcji win. Spróbować ich można u mnichów albo na starówce w Mostarze, w przyjemnej winiarni znajdującej się zaledwie kilka kroków od Starego Mostu.

4 z 6
Fot. Mirosław Wlekły
Fot. Mirosław Wlekły

Narodowe danie z Turcji

evapi wywodzi się od perskiego słowa kebab. Tutaj podawany jest w wersji bałkańskiej. Zmielone wołowe mięso formuje się w kilkucentymetrowe wałeczki. Podaje się je w porcjach od pięciu do kilkunastu sztuk; w chlebku lub w jego towarzystwie, z surową cebulą i sosem, ?kajmakiem? albo ajwarem. To narodowe danie Bośni, a także Serbii, gdzie wołowinę miesza się z wieprzowiną i jagnięciną. Na tereny te trafiło wraz z turecką ekspansją.
Turcy bośniackie ziemie zajmowali przez 400 lat. Przywieźli tu swoją wiarę, kulturę i tradycję kulinarną. Kolejnym tureckim przysmakiem w Bośni, często dodawanym

Z Banja Luki do Mostaru jedzie się przepiękną drogą przez góry. Prawie cały kraj (niemal 90% powierzchni) leży na wysokości ponad 200 m n.p.m. Lata są tu upalne, ale zimy wyjątkowo mroźne. Podzielonym i zniszczonym krajem rządzi trzyosobowe prezydium. Składają się na nie przedstawiciele żyjących tu grup etnicznych: Boszniaków, Serbów i Chorwatów (pierwsi z reguły są muzułmanami, drudzy prawosławnymi, trzeci katolikami). Ale nie ma to wielkiego wpływu na kulinarne gusta: wszyscy zajadają się ćevapi. Ćevapi wywodzi się od perskiego słowa kebab. Tutaj podawany jest w wersji bałkańskiej. Zmielone wołowe mięso formuje się w kilkucentymetrowe wałeczki. Podaje się je w porcjach od pięciu do kilkunastu sztuk; w chlebku lub w jego towarzystwie, z surową cebulą i sosem, "kajmakiem" albo ajwarem. To narodowe danie Bośni, a także Serbii, gdzie wołowinę miesza się z wieprzowiną i jagnięciną. Na tereny te trafiło wraz z turecką ekspansją.

 

Turcy bośniackie ziemie zajmowali przez 400 lat. Przywieźli tu swoją wiarę, kulturę i tradycję kulinarną. Kolejnym tureckim przysmakiem w Bośni, często dodawanym do pljeskavicy i innych dań mięsnych, jest kajmak. W dawnej Turcji było to zsiadłe mleko bawolic. W Bośni to delikatny serek - efekt połączenia bawolego mleka i śmietanki kremówki. Porcję kajmaku można kupić w markecie lub zamówić w lokalu gastronomicznym. Najlepszy zjecie na bośniackich targowiskach.

 

Są jeszcze burki (w Serbii zwane četničką gibanicą, bo w czasie wojny były ulubioną potrawą czetników): placki z cienkiego ciasta filo, nadziewane twarogiem lub szpinakiem.

5 z 6
Fot. Mirosław Wlekły
Fot. Mirosław Wlekły

Jeść czy skakać?

A jeśli komuś mało, są jeszcze warzywne pasty ? z bakłażanów, marchewki, papryki i pomidorów ? oraz sarma, czyli gołąbki zawinięte w liście z winogron.
Desery też jak w Turcji: baklava albo hurmaica ? słodkie i lepkie jak miód. Tę ostatnią jem w kawiarni przy Starym Moście, przyglądając się straceńcom, którzy z gigantycznej wysokości skaczą do Neretwy. Po to, żeby zarobić, a przy okazji udowodnić
swoją męskość.
Klub Skakaca u Vodu ma siedzibę tuż przy moście. Jego członkowie, stojąc na krawędzi mostu, zachęcają turystów do wrzucenia paru groszy do kapelusza. Kiedy uzbiera się odpowiednia suma, skaczą. To stara tradycja Mostaru. Za odpowiednią opłatą, po przeszkoleniu i w obecności służb ra

Ćevapi i burków można skosztować w wielu lokalach, także w restauracjach. Przede wszystkim jednak serwuje się je w cevabdžinicach i burekdžinicach. Są tam najtańsze i często najlepsze. Mnie najbardziej zasmakowała odmiana burka w Mostarze, przy moście Titova: buredžici były z mięsem w środku i zalane jogurtem. Podane na zimno. Pycha! Świetne na upalne dni. A jeśli komuś mało, są jeszcze warzywne pasty - z bakłażanów, marchewki, papryki i pomidorów - oraz sarma, czyli gołąbki zawinięte w liście z winogron. Desery też jak w Turcji: baklava albo hurmaica - słodkie i lepkie jak miód. Tę ostatnią jem w kawiarni przy Starym Moście, przyglądając się straceńcom, którzy z gigantycznej wysokości skaczą do Neretwy. Po to, żeby zarobić, a przy okazji udowodnić swoją męskość.

 

Klub Skakaca u Vodu ma siedzibę tuż przy moście. Jego członkowie, stojąc na krawędzi mostu, zachęcają turystów do wrzucenia paru groszy do kapelusza. Kiedy uzbiera się odpowiednia suma, skaczą. To stara tradycja Mostaru. Za odpowiednią opłatą, po przeszkoleniu i w obecności służb ratunkowych, można skoczyć też samemu.

Bo-san-ska ka-fa.Fot. Mirosław Wlekły

Dziękuję. Lepszych przeżyć dostarcza mi zjedzenie ćevapi za zaułkiem, hurmaica na deser i bosanska kafa. Jak to się w Bośni mówi: "czarna jak noc, gorąca jak piekło i słodka jak miłość" Dopijałem ją, gdy usłyszałem głośny plusk w Neretwie. Skoczek musiał zebrać odpowiednią sumę.

6 z 6

Przy­go­tuj się do po­dró­ży

Mostar
Wokół starówki roi się od niedrogich apartamentów. Obszerny pokój z łazienką i aneksem kuchennym można wynająć za niewiele ponad 100 zł. Polecam Mostar B&H.  Warto wykupić opcję ze śniadaniem. Na miejscu napijecie się doskonałego bośniackiego wina, a w cenie jest nawet
pranie.
bedandbreakfastmostar.com
Banja Luka
W stolicy Republiki Serbskiej w Bośni i Hercegowinie nie ma zbyt wielu możliwości znalezienia tanich noclegów. Najlepsza oferta, czyli trochę wysłużone pokoje, za to niedrogo i blisko centrum, jest w City Smile
Hostel.
citysmilehostel.com
Gdzie jeść
Mostar, Restoran Šadrvan
Przy ul. Jusovina 11.
To miejsce zawsze pełne turystów, oferuje za to miły klimat, ogródek ocieniony starymi drzewami i doskonałe potrawy kuchni bośniackiej. Wśród nich: bogactwo mięs, pstrągi, gołąbki w liściach winogron, papryki nadziewane mięsem lub hadzijski kebab (cielęcina, papryka, pieczarki, koper). W dodatku mają tu świetną i dobrze schłodzoną žilavkę.
Banja Luka, Tihe Noći
Tania karczma nad rwącą Vrbas, gdzie podają doskonałą pljeskavicę. Wzdłuż rzeki są też inne lokale, m.in. restauracja
na przycumowanym do brzegu promie ? każdy na pewno
znajdzie tu coś dla siebie.
Blagaj
Restauracje na rzece przy monastyrze ? tam najlepiej zamówić pstrągi. W dni świąteczne stoją ruszty wzdłuż głównej ulicy, gdzie przygotowuje się doskonałą jagnięcinę.
Ile co kosztuje
Sycąca porcja ćevapi czy pljeskavica w tanim barze kosztują kilkanaście złotych. Na pstrąga ? zazwyczaj podaje się go na talerzu w towarzystwie ziemniaków ze szpinakiem ? trzeba wydać 20-30 zł. Kieliszek dobrego bośniackiego wina w restauracji kosztuje kilkanaście złotych. Tyle samo płaci się
za całą butelkę w markecie. Ogólnie Bośnia i Hercegowina jest wyraźnie tańsza niż Czarnogóra i znacznie tańsza niż Chorwacja.
Co przywieźć
Warto kupić kilka butelek nieznanych w Polsce bośniackich win ? przede wszystkim białą žilavkę i czerwonego vranaca. W Bośni ? jak i w innych częściach Bałkanów ? wyrabia się też doskonałą rakiję oraz mnóstwo owocowych i orzechowych nalewek. Poza tym: kute metalowe naczynia, eleganckie tace, zestawy do parzenia bosanskiej kafy, a także wzorzyste tkaniny i ozdobne dywany. W Mostarze można też kupić przeróżne przedmioty wykonane z łusek po amunicji (np. długopisy lub modele czołgów).
Co warto zobaczyć
Stary Most
Trudno w Europie o piękniejszy widok niż ze Starego Mostu w Mostarze: miasto z kolorowymi kamieniczkami z łatwością przenosi wyobraźnię do miejsc jak z ?Baśni z tysiąca i jednej nocy?. Most pochodzi z XVI w., zbudowano go w czasach osmańskich i do 9 listopada 1993 roku uważany był za najstarszy zachowany w Europie. Wtedy to kilkoma pociskami zniszczyła go armia chorwacka. Po wojnie został odbudowany przy wsparciu UNESCO.

Gdzie spać

Mostar

Wokół starówki roi się od niedrogich apartamentów. Obszerny pokój z łazienką i aneksem kuchennym można wynająć za niewiele ponad 100 zł. Polecam Mostar B&H.  Warto wykupić opcję ze śniadaniem. Na miejscu napijecie się doskonałego bośniackiego wina, a w cenie jest nawet pranie.

bedandbreakfastmostar.com

 

Banja Luka

W stolicy Republiki Serbskiej w Bośni i Hercegowinie nie ma zbyt wielu możliwości znalezienia tanich noclegów. Najlepsza oferta, czyli trochę wysłużone pokoje, za to niedrogo i blisko centrum, jest w City Smile Hostel.

citysmilehostel.com

 

Gdzie jeść

Mostar, Restoran Šadrvan

Przy ul. Jusovina 11.To miejsce zawsze pełne turystów, oferuje za to miły klimat, ogródek ocieniony starymi drzewami i doskonałe potrawy kuchni bośniackiej. Wśród nich: bogactwo mięs, pstrągi, gołąbki w liściach winogron, papryki nadziewane mięsem lub hadzijski kebab (cielęcina, papryka, pieczarki, koper). W dodatku mają tu świetną i dobrze schłodzoną žilavkę.

 

Banja Luka, Tihe Noći

Tania karczma nad rwącą Vrbas, gdzie podają doskonałą pljeskavicę. Wzdłuż rzeki są też inne lokale, m.in. restauracja na przycumowanym do brzegu promie - każdy na pewno znajdzie tu coś dla siebie.

 

Blagaj

Restauracje na rzece przy monastyrze - tam najlepiej zamówić pstrągi. W dni świąteczne stoją ruszty wzdłuż głównej ulicy, gdzie przygotowuje się doskonałą jagnięcinę.

 

Ile co kosztuje

Sycąca porcja ćevapi czy pljeskavica w tanim barze kosztują kilkanaście złotych. Na pstrąga - zazwyczaj podaje się go na talerzu w towarzystwie ziemniaków ze szpinakiem - trzeba wydać 20-30 zł. Kieliszek dobrego bośniackiego wina w restauracji kosztuje kilkanaście złotych. Tyle samo płaci się za całą butelkę w markecie. Ogólnie Bośnia i Hercegowina jest wyraźnie tańsza niż Czarnogóra i znacznie tańsza niż Chorwacja.

 

Co przywieźć

Warto kupić kilka butelek nieznanych w Polsce bośniackich win - przede wszystkim białą žilavkę i czerwonego vranaca. W Bośni - jak i w innych częściach Bałkanów - wyrabia się też doskonałą rakiję oraz mnóstwo owocowych i orzechowych nalewek. Poza tym: kute metalowe naczynia, eleganckie tace, zestawy do parzenia bosanskiej kafy, a także wzorzyste tkaniny i ozdobne dywany. W Mostarze można też kupić przeróżne przedmioty wykonane z łusek po amunicji (np. długopisy lub modele czołgów).

 

Co warto zobaczyć

Stary Most

Trudno w Europie o piękniejszy widok niż ze Starego Mostu w Mostarze: miasto z kolorowymi kamieniczkami z łatwością przenosi wyobraźnię do miejsc jak z "Baśni z tysiąca i jednej nocy". Most pochodzi z XVI w., zbudowano go w czasach osmańskich i do 9 listopada 1993 roku uważany był za najstarszy zachowany w Europie. Wtedy to kilkoma pociskami zniszczyła go armia chorwacka. Po wojnie został odbudowany przy wsparciu UNESCO.

Więcej na ten temat: mirosław wlekły, podróże